środa, 29 stycznia 2014

Zimowe nowości kosmetyczne

Witajcie Kochane!

Wczoraj korzystając z paru godzin wolnego czasu zrobiłam troszkę zdjęć na bloga. Dziś pokażę Wam zakupy, które poczyniłam od okresu świątecznego do dnia dzisiejszego.
Nazbierało się tego dość sporo. Wiadomo- wyprzedaże=szał zakupów. Na blogu pokażę Wam oczywiście tylko zakupy kosmetyczne (czyli te które lubię najbardziej). Jeżeli chodzi o inne zakupy, kupiłam tylko parę ciuszków na siłownię, kilka bluzek, sweterek, 2 pary spodni, pasek i biżuterię. Rozglądam się jeszcze za jakąś fajną czarną ramoneską, więc jeżeli gdzieś takową widzieliście to napiszcie mi w komentarzach :* 
Jeżeli ktoś śledzi mnie na FB wie, że zamówiłam też swoje pierwsze woski YC. 

Przechodząc do zakupów kosmetycznych- w ostatnim czasie nabyłam takie oto rzeczy:



1. Szczotka Tangle Teezer Salon Elite- od dawna o niej marzyłam, ale jakoś nigdy nie mogłam się zdecydować, by ją kupić. W przerwie świątecznej w końcu podjęłam ten krok i zamówiłam ją na urodomania.com
Cena: 37,90 zł
Dostępność: tutaj


2. Pędzle Real Techniques także od dawna chodziły mi po głowie. Przyznam Wam, że mam bzika na punkcie pędzli i po prostu lubię je mieć, patrzeć na nie :D Zamówiłam edycję limitowaną duo-fiber collection, która wzbudza skrajne emocje w blogosferze. W skład tego zestawu wchodzi pędzel do makijażu twarzy (face brush), konturowania (contour brush) i oczu (eye brush). Na pewno pojawi się ich recenzja na moim blogu ;) 
Cena: 115,90 zł
Dostępność: tutaj


3. 2 pędzle Hakuro do podkładu (H50s) oraz do brwi i eyelinera (H85). 
Cena: H50s- 25,90zł             H85-10,90 zł
Dostępność: tutaj  i tutaj


4. Sztuczne rzęsy Ardell- Demi Wispies Natural- zamówiłam je z myślą o weselu, niestety nie zdążyły przyjść na czas. Jeszcze ich nie używałam, ale wiem, że opinie na ich temat są bardzo pozytywne.
Cena: 12,99 zł
Dostępność: e-zebra (obecnie niedostępne)

5. Cień Maybelline Color Tattoo 24H- kolor Perpanent Taupe. Używam go do podkreślenia brwi i w tej roli sprawdza się świetne. Idealny jako baza pod ciemniejsze cienie ;)
Cena: 8,99 zł
Dostępność: tutaj

6. Pomadka Maybelline Sensational w kolorze 822- pearl rose. Na stronie wyglądała na bardzo jasny róż, taki baby pink. Niestety okazało się, że jest bardziej brzoskwiniowa i nie daje koloru tylko błysk. Za to bardzo dobrze nawilża usta, więc idealnie spisuje się, gdy zimno na dworze. 
Cena: 6,99 zł
Dostępność: tutaj


7. Szampon do włosów Timotei- wymarzona objętość. Powiem szczerze, że szampony ziołowe czy naturalne kompletnie się u mnie nie sprawdzają, więc szkoda mi na nie wydawać pieniądze. Biorę pierwszy lepszy szampon, który akurat wpadnie mi w oko, bo jedyne czego wymagam to dobre oczyszczenie włosów. Mimo tego, że szampon ten zawiera SLS i myję nim głowę codziennie, nie przesusza mi skalpu, nie wywołuje łupieżu. Do tego pięknie pachnie grejpfrutem czyli moim ulubionym owocem i rzeczywiście unosi włosy u nasady.
Cena: ok. 7zł/400 ml
Dostępność: Biedronka

8. Paletka Lovely Nude Make Up Kit, o której więcej przeczytacie tutaj
Cena: 11,89 zł
Dostępność: Rossmann

przykładowy makijaż wykonany paletką Lovely i paletką Technic Metalix

9. Lakiery piaskowe Snow Dust od Lovely. Powiem Wam, że strasznie się na nie napaliłam, gdy zobaczyłam jakie fajne efektu dają na paznokciach. Nigdzie nie umiałam ich znaleźć, aż w końcu udało mi się je trafić przypadkiem w Galerii Dominikańskiej we Wrocławiu. Były tylko 2 kolory, złoty i biały, więc wzięłam je. Srebrny w końcu też znalazłam, ale nie kupiłam- jakoś nie podbił mojego serca. 
Cena: 8,99 zł/ szt
Dostępność: Rossmann

Manicure z użyciem złotego "piasku" od Lovely



Łupy wyprzedażowe z Natury czyli:
10. Puder rozświetlający Catrice Prime and Fine. Daje bardzo subtelny błysk, który mnie jak najbardziej odpowiada.
Cena: 13,99 zł
11. 2 cienie do powiek Essence holographic za jedyne 0,50 zł/szt, więc aż szkoda było nie wziąć. Pięknie wyglądają na powiece, zmieniają swój kolor w zależności od kąta padania światła. Moje kolorki to 42- mystic purple  oraz 32-jazzed up.


12. Top coat Sally Hansen Insta Dri- skończył się mój ukochany Seche Vite i znów zaczął się problem z malowaniem paznokci. Malować czy nie? Zdążą wyschnąć czy nie? Postanowiłam więc wypróbować inny top coat przyspieszający wysychanie lakieru, równie popularny co Seche Vite. Na razie jestem całkiem zadowolona ;)
Cena: 24,90 zł
Dostępność: Superpharm


13. Klej do sztucznych rzęs DUO. Do tej pory używałam kleju zamieszczonego w zestawie moich kępek, który był po prostu słaby. Postanowiłam zakupić coś bardziej sprawdzonego i polecanego przez blogerki i vlogerki. Co tu dużo mówić, jest świetny!
Cena: 24 zł
Dostępność: Inlgot

14. Carmex Classic- produkt, o którym krążą legendy. Jedni uwielbiają inni nienawidzą. Postanowiłam wypróbować i w bardzo krótkim czasie zużyłam już połowę. Uwielbiam smarować nim usta. Podoba mi się to uczucie mrowienia, które powoduje. Zregenerował moje suche i popękane usta, co dobrze o nim świadczy ;P
Cena: 8,99 zł
Dostępność: Rossmann


15. Krem do rąk Farmona- -20st. C protect hands. Niesamowicie gęsty, wręcz trudno wydobyć go z opakowania. Świetnie nawilża. Pobił nawet mój ukochany krem z Evree. Idealny na zimową porę! 
Cena: ok. 8 zł
Dostępność: Natura


16. Woda toaletowa Zara Black Peony. Wody z Zary uwielbiam, bo są niedrogie, wydajne, długo utrzymują się na skórze i ubraniach. Ta woda ma w sobie kwiatowe nuty, jest dość "słodka". Dla mnie idealny zapach na zimę.
Cena: ok. 45 zł/ 75 ml
Dostępność: Zara 

A co Wam udało się upolować na wyprzedażach lub jakie kosmetyki kupiłyście w ostatnim czasie? ;)
Pochwalcie się w komentarzach :*

Pozdrawiam :*

wtorek, 28 stycznia 2014

Wieczorna pielęgnacja mojej twarzy-ZIMA

Cześć Dziewczyny!

Kolejny raz przepraszam Was za dość długą nieobecność na blogu. Niestety przez następne 2 tygodnie nadal będę zmuszona pojawiać się tu rzadko. Powodem jest oczywiście sesja. Choć póki co udało mi się być zwolnioną z trzech egzaminów na cztery, to niestety chyba najgorszy z możliwych egzaminów muszę pisać, gdyż nie ma zwolnień z tego przedmiotu :( Muszę się do tego przyłożyć, bo zależy mi bardzo na stypendium :)
Dziś korzystając z paru godzin przerwy zrobiłam trochę zdjęć i postanowiłam coś tutaj napisać. Post nie będzie zbyt ambitny, bo będzie to tylko tak jak widzicie w tytule moja wieczorna pielęgnacja twarzy w okresie zimowym. Zdecydowałam się napisać ten post, bo już kilka razy dostałam od Was prośbę, by taki post się pojawił. 

Oprócz tradycyjnego demakijażu czy mycia buzi żelem, zimą stawiam oczywiście na nawilżenie. Choć moja cera jest mieszana to w okresie zimowym staje się sucha i ziemista. Dodatkowo ciągłe przechodzenie z ciepłego domku na mróz powoduje, że pojawiają się u mnie "naczynka". By troszkę złagodzić ten problem stosują nieco "cięższe" kremy niż latem. Szczególnie takie przeznaczone do cery naczynkowej, które najczęściej zawierają w sobie zielony barwnik redukujący optycznie zaczerwienienia.

By przybliżyć Wam nieco bardziej moja pielęgnację pokażę Wam czego po kolei używam każdego wieczoru:


1. DEMIKIJAŻ- to chyba najważniejsza czynność w codziennej pielęgnacji. Nie wyobrażam sobie, by pójść spać w makijażu (a wiem, że sporo dziewczyn po imprezie czy po prostu męczącym dniu to robi). Ja wykonuję go zawsze płynem micelarnym. Teraz jest to płyn micelarny "białe kwiaty" z Tołpy z serii botanic, który jest niezwykle łagodny, nie podrażnia oczu i bardzo dobrze radzi sobie ze zmyciem makijażu. Oczywiście niezbędne w wykonaniu demakijażu są płatki kosmetyczne. Ja najczęściej używam tych z Biedronki, głównie ze względu na niską cenę i fakt, że się nie rozdwajają.


2. MYCIE TWARZY za pomocą żelu. Ten krok jest bardzo ważny- żel zmywa resztki makijażu, z którymi nie poradził sobie płyn micelarny (a uwierzcie, że takie zawsze się znajdą). Żel Effaclar, którego używam dogłębnie oczyszcza twarz. Do tego "walczy" z nadmiernym wydzielaniem sebum- redukuje jego ilość. Zauważyłam, że po kilkutygodniowym stosowaniu liczba zaskórników na mojej twarzy również została bardzo ograniczona. Żel ten nie wysusza twarzy, nie powoduje uczucia ściągnięcia. 


Dwa razy w tygodniu po oczyszczeniu twarzy żelem, wykonuję peeling twarzy, by pozbyć się zrogowaciałego martwego naskórka. Orzechowo-morelowy peeling z Sorayi to świetny "zdzierak" zawierający w sobie łupinki orzecha- to one są odpowiedzialne za ścieranie naskórka. Nie jest to produkt do wyjątkowych wrażliwców, może trochę podrażnić. Jednak po jego zastosowaniu buzia jest rozjaśniona, gładziutka i lepiej "chłonie" wszelkie mazidła, którymi smarujemy twarz.


3. TONIK- po umyciu twarzy (i ewentualnym peelingu) tonizuję swoją twarz wodą różaną, by przywrócić jej naturalną równowagę (pH). Woda różana oprócz właściwości tonizujących nadaje się też do pielęgnacji cery naczynkowej- redukuje zaczerwienienia. Więcej o niej przeczytacie tutaj


4. NAWILŻENIE OKOLICY OCZU- skóra pod oczami to miejsce na mojej twarzy, które najczęściej ulega przesuszeniu. By temu zapobiec stosuję krem przeznaczony specjalnie do stosowania na te okolice twarzy. Osobiście bardzo lubię kremy z Ziaji, więc pod oczy używam kremu z serii "kozie mleko" przeznaczonego do skóry suchej. Krem bardzo dobrze radzi sobie ze wszelkimi podrażnieniami, głęboko nawilża. Nie uczula. Czasem używam też oleju arganowego.


5. WALKA Z NIEDOSKONAŁOŚCIAMI- w moim przypadku są to głównie podskórne grudki na brodzie. By się ich pozbyć stosuję krem Effaclar Duo LRP. Używam go wyłącznie punktowo na te okolice, w których pojawił się jakiś "nieprzyjaciel", którego chcę się jak najszybciej pozbyć. Effaclar Duo wysusza skórę, więc nie polecam stosowania go na całą twarz. Punktowo sprawdza się znakomicie, bo już po 2-3 dniach wypryski znikają. Może Was zaskoczyć to, że po posmarowaniu podskórnej grudki rano obudzicie się z pryszczem w tym miejscu, ale nie martwcie się, na tym polega oczyszczenie twarzy. Pryszcz zostanie szybciutko wysuszony i zniknie ;)


6. NAWILŻENIE TWARZY- tak jak napisałam we wstępie, w zimowej pielęgnacji stawiam przede wszystkim na nawilżenie. Obecnie używam kremu regenerującego do cery naczynkowej "phyto aktiv" od Ziaji. Krem ten jest dość "treściwy", jednak stosunkowo szybko się wchłania. Bardzo dobrze nawilża skórę i koi wszelkie podrażnienia spowodowane mrozem. 


7. NIE ZAPOMINAJ O SZYI- o nią także trzeba dbać. Chyba nie raz widziałyście zdjęcia kobiet, które mimo liftingu twarzy mają brzydką, zwiotczałą skórę na szyi. Aby temu zapobiec warto już od początku "dbania o siebie" nawilżać nie tylko twarz, ale też szyję. Można posmarować ją tym samym kremem, który stosujecie na twarz. Ja najczęściej używam kremu, który nie za bardzo polubił się z moją twarzą, ale nie chcę go zmarnować i wyrzucić. W chwili obecnej używam kremu nawilżającego na dzień z Nivei (więcej o nim tutaj). Pamiętajcie, by szyję smarować zawsze w kierunku do góry ;)



8. NOCNA REGENERACJA UST- zimą spierzchnięte usta to codzienność. Warto więc zadbać o nie wieczorem. Wystarczy, że przed snem nałożycie grubą warstewkę ulubionego masełka do ust (lub innego kosmetyku do ust o dość treściwej konsystencji), a rano obudzicie się z cudownie nawilżonymi ustami. Ja używam karmelowego masełka do ust z Nivei. 

A jak wygląda Wasza pielęgnacja twarzy zimą? Też stawiacie na nawilżenie? Napiszcie mi w komentarzach :)

Pozdrawiam :*

niedziela, 19 stycznia 2014

Tania paletka "nudziaków" czyli Nude Make Up Kit od Lovely

Cześć dziewczyny!

Dziś przychodzę do Was z recenzją pożądanej przez większość paletki Nude Make Up Kit firmy Lovely. Powiem szczerze, że jej zdobycie było dla mnie nie lada wyczynem, dlatego gdy tylko ją znalazłam wzięłam od razu dwie- dla siebie i mamy. Wielkie zainteresowanie tą paletkę wynika głównie z faktu, że jest ona porównywana do kultowej Naked 2 firmy Urban Decay. Ja nie mogę się wypowiedzieć na temat podobieństwa, bo Naked 2 niestety nie posiadam, choć wizualnie cienie wydają się rzeczywiście do siebie podobne. Myślę, że firma Lovely na pewno wzorowała się na Naked 2 podczas tworzenia swojej Nude Make Up Kit. Jeżeli jesteście ciekawe mojej opinii na temat tej paletki to zapraszam do dalszego czytania.


Paletka Lovely Nude Make Up Kit znajduje się w plastikowym, dość tandetnym, bardzo słabym przezroczystym opakowaniu. Składa się ona z 12 cieni- 3 matowych oraz 9 o wykończeniu metalicznym. Kolorystyka typowo "nudowa"- jasne kremy, brązy, szarości oraz czerń. Takimi kolorami można stworzyć łatwo praktycznie każdy makijaż- zarówno dzienny jak i wieczorowy. Do opakowania jest dołączona pacynka do nakładania cieni. Ja osobiście wolę używać pędzli, ale moja mama używa tej pacynki i podobno sprawuje się całkiem nieźle ;) 




Pigmentacja tych cieni jest naprawdę zadowalająca jak na cienie za tak śmieszne pieniądze (11,89 zł). Jedynie cienie matowe prawie w ogóle nie dają koloru- bardzo ciężko się je nakłada, są bardzo "zbite" i suche. Cienie perłowe są zaś niesamowicie mięciutkie, łatwe w aplikacji, dają mocne kolory (jak w opakowaniu). Niestety przy blendowaniu cienie "tracą" swój wyrazisty kolor, jakby zanikają na powiece. Wszystkie cienie dość mocno się osypują podczas nakładania na powiekę. 

Przejdźmy zatem do omówienia kolorów cieni.


1. Bardzo delikatny rozbielony krem. Matowy. Słabo napigmentowany.
2. Piękne chłodne złotko o mocnej pigmentacji. Perłowe.
3. Kolejny bardzo jaśniutki beż. Najmocniejsza pigmentacja wśród matów.
4. Moja ulubiona perłowa miedź wpadająca w brąz.


5. To taka kawa z bardzo dużą ilością mleka :D Przyjemny kolorek, doskonały do rozcierania innych cieni. Matowy.
6. Dość ciemny chłodny brąz z małymi  brokatowymi drobinkami.
7. Mój ulubieniec do nakładania na wewnętrzny kącik- jaśniutki szary wpadający w delikatny fiolet. 
8. Metaliczna szarość.


9. Jasny szary, metaliczny.
10. Ciepły metaliczny brąz.
11. Cudna metaliczna śliwka.
12. Czerń w brokatowymi drobinkami.

Swatche:





Z bazą:


Jak widzicie, pigmentacja cieni z bazą i bez praktycznie się nie różni. Wydaje mi się, że baza podbija lepiej kolor wyłącznie cieni matowych.

Dostępność: Rossmann
Cena: 11,89 zł

Ogólnie: Paleta Nude Make Up Kit firmy Lovely to dość dobra paletka za niskie pieniądze. Na pewno spisze się idealnie u osób, które rzadko malują się cieniami i nie są wobec nich szczególnie wymagające. Spodoba się też miłośniczkom brązów i neutralnych kolorów na powiece. Nada się do wykonania delikatnego dziennego makijażu, jak i nieco mocniejszego. Cienie są całkiem dobrze napigmentowanie, poza trzema cieniami matowymi. Cienie dość mocno się osypują. Wszystkie cienie pasują do siebie nawzajem, dzięki czemu paletka tą można wyczarować naprawdę sporo różnych makijaży. 

A Wam udało się upolować tą paletkę? Jak podobają Wam się takie kolory cieni? Malujecie się na co dzień cieniami do powiek? Napiszcie mi w komentarzach ;)

Pozdrawiam :*

piątek, 17 stycznia 2014

Nabłyszczenie i wygładzenie włosów czyli Shine Gloss Serum Toni&Guy

Cześć dziewczyny!

Przeglądałam dziś zdjęcia, które zrobiłam dość dawno na bloga w celu napisania recenzji i okazało się, że nie zrecenzowałam jeszcze kilku produktów, które miałam kiedyś w planach opisać. Dziś napiszę troszkę o jednym z nich. Będzie to serum do włosów firmy Toni&Guy, które znalazłam we wrześniowym Shinyboxie. 


Od razu zaznaczę, że jestem w posiadaniu próbki tego serum. Opakowanie, które mam ma jedynie 10 ml (podczas gdy wersja pełnowymiarowa ma aż 30 ml). Wizualnie próbka nie różni się od pełnej wersji produktu. 
Serum znajduje się w szarym opakowaniu z pompką, co bardzo ułatwia wydobycie produktu. Pompka nie zacina się. Szata graficzna typowa dla produktów marki Toni&Guy- na opakowaniu widnieją wyłącznie białe napisy. Niestety opakowanie nie jest przezroczyste, więc trudno ocenić ile produktu nam zostało. Produkt przepięknie pachnie- jest to zapach dość mocny, długo utrzymujący się na włosach, owocowo-kwiatowy.


Sam produkt ma konsystencję zbliżoną do jedwabiu- aczkolwiek jest mniej gęsty i mniej "treściwy". Jest to coś w rodzaju olejku. Ja nakładam to serum na włosy suche (a raczej tylko ich końce- do około 1/3 długości), zazwyczaj wtedy, gdy są one narażone na działanie ciepła prostownicy lub lokówki. 


Według producenta produkt ten zapobiega elektryzowaniu oraz puszeniu się włosów. Do tego nabłyszcza je i wygładza, nie obciążając ich. Jeżeli chodzi o elektryzowanie i puszenie- po zastosowaniu tego serum moje włosy są rzeczywiście może odrobinę wygładzone, przez co nie puszą się tak mocno jak od razu po wyschnięciu. Nie jest to jednak tak spektakularny efekt, bym mogła nazwać to serum produktem likwidującym puszenie się włosów. Muszę jednak przyznać, że nabłyszczenie jest naprawdę widoczne- włosy pięknie lśnią. No i co najważniejsze- rzeczywiście nie są obciążone (jedwab niestety obciąża moje włosy). Do tego zauważyłam, że moje końcówki mniej się rozdwajają odkąd używam tego produktu. Nie muszę chyba dodawać, że serum to w znacznym stopniu ułatwia rozczesywanie włosów. 


Być może Wam nie przypadnie do gustu ze względu na obecność silikonów, ale mnie te składniki absolutnie nie przeszkadzają. 
Niestety moje serum dobiega końca, ale jestem przekonana, że kupię sobie wersję pełnowymiarową, która na pewno starczy mi na bardzo długo, bo przy jednorazowym stosowaniu zużywam tylko 2-3 pompki. 

Dostępność: Rossmann
Cena: 27,99 zł/ 30 ml


ANALIZA SKŁADU:
  • Cyclopentasiloxane- silikon. Tworzy na powierzchni włosów film, przez co zapobiega nadmiernemu odparowywaniu wody z włosa. Ma działanie wygładzające i zmiękczające. 
  • Isododecane- zmiękcza i wygładza włosy. Ułatwia rozprowadzanie kosmetyku na włosach. 
  • Dimethiconol- silikon. Zapobiega odparowywaniu wody z powierzchni włosa. Zmiękcza i wygładza włosy. Nawilża i kondycjonuje.
  • Parfum (Fragrance)- kompozycja zapachowa.
  • Phenyl Trimethicone- silikon. Zabezpiecza końcówki włosów przed działanie ciepła suszarki/prostownicy itp. 
  • Amodimethicone- silikon. Nawilża i wygładza włosy. Chroni włosy przed działaniem ciepła. Zapobiega elektryzowaniu się włosów. 
  • Alpha-Isomethyl Ionone- składnik kompozycji zapachowej. Potencjalny alergen.
  • Benzyl Alcohol- składnik kompozycji zapachowej, imituje zapach jaśminu. Potencjalny alergen. 
  • Benzyl Salicylate-substancja o delikatnym kwiatowym zapachu. Absorbuje promienie słoneczne- UVB.
  • Bytylphenyl Methylpropional- składnik kompozycji zapachowej. 
  • Citral- Składnik kompozycji zapachowej, imituje zapach cytryny. Potencjalny alergen.
  • Citronellol- składnik kompozycji zapachowej, imituje zapach róży i geranium. Potencjalny alergen. 
  • Coumarin- substancja zapachowa, imituje zapach wysuszonej trawy. 
  • Geraniol- składnik kompozycji zapachowej, główny składnik olejków eterycznych: różanego, cytrynowego, pelargoniowego. Potencjalny alergen. 
  • Hexyl Cinnamal- substancja zapachowa, imituje zapach jaśminu. Potencjalny alergen. 
  • Hydroxycitronellal- substancja zapachowa, imituje zapach konwalii. Potencjalny alergen.
  • Limonene- składnik kompozycji zapachowej, imituje zapach skórki cytryny. Potencjalny alergen. 
  • Linalool- substancja zapachowa, imituje zapach konwalii.  



Ogólnie: Bardzo polubiłam się z tym produktem- jest według mnie świetną alternatywą dla jedwabiu, przy czym nie obciąża włosów tak jak czyni to jedwab. Serum pięknie pachnie, cudownie nabłyszcza włosy i w niewielkim stopniu zapobiega ich puszeniu. Cena jest dość wysoka w porównaniu do jedwabiu (27,99 zł), ale serum to jest znacznie bardziej wydajne niż jedwab. 

A jakich produktów Wy używanie do ochrony swoich włosów przed ciepłem suszarki/prostownicy czy innego urządzenia do stylizacji włosów? W jaki sposób nadajecie blask swoim włosom? Napiszcie mi w komentarzach :)

Pozdrawiam :*

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Paznokcie suche w 30 sekund czyli Seche Vite w akcji

Cześć dziewczyny!

Pewnie niejednokrotnie rezygnowałyście z malowania paznokci wieczorem lub wtedy, gdy do wyjścia miałyście kilkadziesiąt minut. Powodem tego było zapewne zbyt powolne schnięcie lakieru, mam rację? Przy pomalowaniu paznokci wieczorem, rano budziłyście się z odciśniętymi wzorkami z pościeli na swoich paznokciach. Ja do niedawna też miałam takie problemy. Często wolałam chodzić bez lakieru niż z nieestetycznymi "odciskami" na lakierze. Odkąd na spotkaniu rybnickich blogerek w moje ręce wpadł Seche Vite, wszystkie problemy związane ze schnięciem lakieru zniknęły. Jeżeli jesteście ciekawe jak działa ten top coat to zapraszam do dalszej lektury :)


Na spotkaniu otrzymałam miniaturową wersję Seche Vite o pojemności 3,6 ml. Pojemność wersji pełnowymiarowej to 14 ml. Miniaturka wizualnie nie różni się od wersji pełnowymiarowej. Lakier znajduje się w szklanej przezroczystej buteleczce z czarnymi napisami i czarną nakrętką. Napisy z opakowania nie ścierają się. 

Pędzelek jest dosyć wąski, ale całkiem nieźle nakłada się nim lakier na paznokcie. Konsystencja tego topu jest bardzo gęsta, mam wrażenie, że im dłużej go używam tym jest bardziej gęsty i coraz trudniej go nałożyć. Obawiam się, że przy kupnie wersji 14-mililitrowej musiałabym wyrzucić połowę tego lakieru, właśnie ze względu na szybkie gęstnienie. Zapach Seche Vite jest bardzo ostry, "rozpuszczalnikowy", więc po malowaniu warto przewietrzyć dobrze pokój :)



Do lakieru dołączona jest mała ulotka informacyjna, w której możemy przeczytać m.in. o sposobie użycia czy efektach jakie zapewnia ten top coat. 


Sposób użycia jest dość ciekawy, inny niż dla większości lakierów powierzchniowych. Mianowicie ten top coat należy nałożyć na mokry lakier! Wystarczy rozprowadzić kroplę Seche Vite na swoim kolorowym lakierze i za parę sekund możemy się już cieszyć suchutkim paznokciem. Ja nie nakładam go na całkowicie mokry lakier, lecz czekam aż lekko przeschnie. Zauważyłam, że nałożenie na mokry lakier powoduje jakby "ściągnięcie" tego lakieru- tzn. takie nieestetyczne zmarszczenie. 


Podczas aplikacji nie wolno zapominać o dokładnym pokryciu całego paznokcia, szczególnie jego końcówki- w innym przypadku lakier odejdzie nam jednym wielkim płatem (przetestowałam na sobie :D). Ważne jest też to, by nie "dociskać" pędzelka top coatu do swojego lakieru, aby nie zrobić na nim brzydkich smug i dodatkowo nie pobrudzić pędzelka lakierem kolorowym. Rozprowadzenie tego topu jest naprawdę bardzo łatwe i szybkie, wystarczy nabrać troszkę wprawy. 


Już po paru sekundach paznokcie są suche (tzn. nie odciskają się na nich żadne wzorki). Po paru minutach od pomalowania możemy bez problemu wykonywać wszystkie czynności, nawet mycie naczyń, a paznokcie pozostaną w stanie nienaruszonym.
Szybkie wysychanie lakieru to nie jedyny plus Seche Vite. Oprócz tego nadaje on paznokciom cudowny połysk, co ciężko osiągnąć jakimkolwiek innym lakierem. Można to porównać do efektu jaki daje manicure hybrydowy. Jeżeli chodzi o przedłużenie trwałości lakieru to takowego niestety nie zauważyłam. A szkoda, bo inaczej Seche Vite mogłabym nazwać top coatowym ideałem. 

Dostępność: drogerie internetowe np.mintishop.pl
Cena: ok. 25 zł


Ogólnie: Lakier Seche Vite to istne cudo jeżeli chodzi o wysychanie lakieru na paznokciach. Po jego nałożeniu wystarczy kilkadziesiąt sekund, by móc cieszyć się suchym i pięknie błyszczącym lakierem. Dla mnie ten lakier to wybawienie- od zawsze denerwowały mnie odciśnięte wzorki na paznokciach, niestety nic nie mogłam na to zaradzić. Żaden lakier nawierzchniowy nie zapewnił mi tak szybkiego wyschnięcia lakieru kolorowego. Odkąd stosuję Seche Vite nie muszę się już przejmować tym, że maluję paznokcie kilkanaście minut przed wyjściem, bo wiem, że wyschną w mgnieniu oka. Seche Vite nie przedłuża trwałości lakieru, ale tego producent nie obiecuje, więc nie mogę uznać, że jest to minus lakieru. Aczkolwiek nie pogniewałabym się, gdyby robił i to ;D Minusem może być okropny zapach oraz słaba dostępność- wyłącznie w sieci. Do tego SV dość szybko gęstnieje. 

Fakt, że otrzymałam ten produkt za darmo do testów nie wpłynął na moją ocenę produktu. Moja opinia jest w 100% szczera. 

A Wy używałyście Seche Vite? Macie jakiegoś swojego ulubieńca wśród top coatów? 

Pozdrawiam :*

P.S. Przypominam Wam Kochane o moim malutkim pachnącym rozdaniu. Więcej szczegółów po kliknięciu w bannerek :)

czwartek, 9 stycznia 2014

Odkrycia roku 2013!

Cześć dziewczyny!

Mamy już 9 dzień nowego 2014 roku, więc pora na ostatni post podsumowujący rok poprzedni. Dziś pokażę Wam moje odkrycia. Oczywiście dla wielu z Was (o ile nie wszystkich) produkty, które tutaj zaraz pokażę nie są żadną nowością i wiedziałyście już o nich dawno temu. Ja z racji tego, że właśnie w ubiegłym roku założyłam bloga, poznałam sporo produktów, o których jako "szary nieblogowy człowiek" nie miałam wcześniej pojęcia.  Chciałam zaznaczyć, że te produkty to nie są moi ulubieńcy, a jedynie kosmetyki, o których w ubiegłym roku pierwszy raz usłyszałam.

A oto, co "odkryłam" w 2013 roku:



1. Baza pod cienie- zanim ją odkryłam miałam problem ze zbieraniem się cieni w załamaniu mojej tłustej powieki. Pierwszą bazę (z FM Group) wygrałam w rozdaniu i już po pierwszym użyciu mnie zachwyciła. Potem użyłam jej na wesele- jeszcze nigdy mój makijaż oka nie trzymał się tyle godzin w tak dobrym stanie. Oprócz przedłużenia trwałości cieni baza świetnie "podbija" ich kolor, dzięki czemu są bardziej wyraziste na oku. Teraz nie robię makijażu oka bez użycia bazy. Obecnie używam tej z Quiz Cosmetics, która mimo niskiej ceny jest całkiem dobra.
2. Baza pod makijaż- o tym produkcie też dowiedziałam się całkiem niedawno. Nie sądzę, by był to kosmetyk do codziennego użytku- na co dzień wolę nie nakładać tylu kosmetyków na swoją twarz. Na większe wyjścia nadaje się jednak znakomicie. Przedłuża trwałość podkładu, wygładza wszelkie zmarszczki i pory. 


3. Puder sypki. Powiem szczerze, że zawsze do wykończenia makijażu używałam pudru w kamieniu. Zapragnęłam jednak posiadać chwalony przez wszystkich puder transparentny- nie wyobrażałam sobie jak to jest, że biały puder dostosowuje się do koloru twarzy. Kupiłam więc puder essence all about matt!, który jest pudrem sypkim transparentnym. I okazało się, że rzeczywiście bieli na twarzy nie widać. Bardziej zachwyciła mnie jednak forma tego pudru- jest znacznie łatwiejszy w użyciu niż ten w kamieniu. Do tego wydaje mi się, że matuje na dłużej. Ostatnio przeczytałam też, że to właśnie puder sypki jest idealny do wykończenia makijażu. Puder w kamieniu nadaje się zaś do poprawek makijażu w ciągu dnia. Z tą opinią mogę zgodzić się w 100%.
4. Suchy szampon. Kto by pomyślał, że można umyć włosy bez użycia wody? A no, można! I to całkiem dobrze. Suchy szampon ratuje nas w kryzysowych sytuacjach- gdy musimy gdzieś wyjść, a nasze włosy nie są do końca świeże. Nie może on oczywiście zastąpić tradycyjnego mycia, ale od czasu do  czasu na pewno nam pomoże ;) Moim ulubieńcem jak do tej pory jest szampon Schauma Świeżość Bawełny, o którym więcej przeczytacie tutaj. Niestety szampon z Isany kompletnie się u mnie nie sprawdził.


5. Kosmetyki rosyjskie. Wiele się o nich naczytałam i zapragnęłam je mieć. Moja przygoda z nimi zaczęła się, gdy dostałam od chłopaka maskę do włosów Babuszki Agafii ( której recenzja pojawi się niedługo) i czarną glinkę z Morza Martwego, o której więcej możecie dowiedzieć się tutaj. Teraz mam w swojej kolekcji nieco więcej rosyjskich kosmetyków- m.in. glinki, kremy do twarzy, szampony. Niektóre zachwycają, inne nie (np. szampony Baikal Herbals). Szczerze mówiąc nie rozumiem całego szumu wokół nich.
6. Kosmetyki naturalne- powoli je odkrywam i coraz bardziej lubię. Szczególnie oleje, które mają niesamowicie dobre działanie na naszą skórę, włosy, paznokcie. Woda różana okazała się jednym z najlepszych kosmetyków, które miałam okazję przetestować w 2013 roku. Więcej o niej możecie przeczytać tutaj


7. Krem BB- to według mnie świetna alternatywa dla podkładu- szczególnie fajna dla młodych dziewczyn, które chcą zacząć swoją przygodę z malowaniem. Oprócz tego, że ładnie wyrównują kolor cery, całkiem dobrze nawilżają. Ja zakochałam się w nich latem- gdy nie chciałam "obciążać" swojej twarzy podkładem. Moim ulubieńcem stała się mieszanka kremu BB z Under 20 z BB kremem firmy Astor. Pierwszy z nich dobrze nawilża, drugi ma dość mocne krycie.
8. Płyn micelarny- idealny "zmywacz" makijażu. Wcześniej używałam wyłącznie "dwufazówki" z Ziaji, która podrażniała moje wrażliwe oczy. Podkład zmywałam żelem do mycia twarzy. Płyny micelarne okazały się świetnym rozwiązaniem do zmywania całości makijażu. Najczęściej używam oczywiście kultowego już płynu z Biedronki- ze względu na jego niską cenę. Czasem zdarzy mi się, że podrażni moje oczy, ale jestem w stanie mu to wybaczyć. Bez wątpienia najlepszym płynem micelarnym, który miałam okazję używam była Bioderma. Szkoda tylko, że kosztuje aż tyle.. 

I to już wszystkie moje "odkrycia". Czy któreś z wyżej wymienionych produktów także poznałyście dopiero w ubiegłym roku? Podzielcie się swoimi odkryciami minionego roku w komentarzach :)


Zapraszam na inne posty podsumowujące rok 2013!





Pozdrawiam :*
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...