sobota, 19 kwietnia 2014

Kosmetyki do makijażu, które u mnie się nie sprawdziły

Cześć Dziewczyny! :)

 Dziś będzie o kilku kosmetykach do makijażu, które kompletnie się u mnie nie sprawdziły. Myślę, że warto wspominać nie tylko o ulubieńcach, produktach godnych uwagi, ale także o tych, które z jakichś powodów są bardzo kiepskie. Od razu zaznaczam, że produkty te nie pasują mnie, więc nie chcę zniechęcić Was do zakupu. Być może u Was sprawdzą się znacznie lepiej.


PRODUKTY DO UST:

  • Matowy błyszczyk Extra Lasting Lip Gloss (Lovely)- nr 01. Skusiłam się na ten kosmetyk głównie ze względu na przepiękny, naturalnie wyglądający na ustach kolor. Jest to delikatny różowy nude. Lovely zaskakuje mnie swoją kreatywnością w wymyślaniu nazw, no bo jak to: matowy błyszczyk? Czy to nie jest czasem oksymoron?;) Gdyby ten produkt był zwykłym błyszczykiem, na pewno bardziej skradłby moje serce. Matowa formuła niestety niesamowicie wysusza moje usta (które staram się dobrze nawilżać). Produkt ładnie wygląda tylko bezpośrednio po nałożeniu. Gdy wyschnie usta wyglądają naprawdę źle- "błyszczyk" wchodzi w każdą zmarszczkę, każde najmniejsze załamanie. Mnie taki efekt niestety nie zadowala. Próbowałam stosować ten produkt nawet po  uprzednim nałożeniu balsamu do ust i niestety efekt nadal był kiepski. 
    Oddałam błyszczyk koleżance (0jli) i mam nadzieję, że jej znacznie bardziej przypadł do gustu. 


LINERY:
  • Scandaleyes precision micro eyeliner (Rimmel)- najgorszy liner jaki miałam okazję używać w ostatnim czasie. Kreski maluję od bardzo dawna. Moim pierwszym linerem był właśnie liner w pisaku (z Oriflame). Doskonale pamiętam jak łatwo malowało się nim kreski. W ostatnim czasie używałam głównie linerów żelowych w słoiczku bądź płynnych. Postanowiłam więc skusić się na Scandaleyes w pisaku. Myślałam, że umożliwi mi on szybkie malowanie kresek. Nic bardziej mylnego! Aplikator jest niesamowicie niewygodny, "twardy". Czerń nie jest intensywna. Żeby namalować kreskę trzeba nieźle się natrudzić. Do tego uczula mnie. Nie może być już chyba gorzej... Zdecydowanie nie polecam.

  • Kajal eyeliner (Wibo)- produkt kupiony w czasie wyprzedaży za grosze. Od dawna marzył mi się jakikolwiek kajal, więc postanowiłam spróbować ten. Niestety zawiodłam się. Wiem, że po produkcie, który w cenie regularnej kosztował ok. 9 zł nie można spodziewać się cudów, ale nie może być przecież kompletnym bublem. A ten niestety jest. Czerń nie jest intensywna, kredka nie zastyga na oku, lecz okropnie się rozmazuje. Kreska momentalnie odbiła mi się na powiece. Po roztarciu kajala pędzelkiem kolor całkowicie znika, więc nie nadaje się nawet do "podbijania" kolorów cieni.

TUSZE DO RZĘS:
  • Extra Super Lash Mascara (Rimmel)- tusz o bardzo głębokim czarnym kolorze. Niestety szczoteczka jest beznadziejna, sztywna, ciężko mi nią "pracować". Tusz delikatnie wydłuża rzęsy, ale wcale ich nie podkręca. Bardzo szybko wysycha (właściwie po miesiącu od otwarcia) w opakowaniu. Mocno się osypuje. Podobnie jak liner Scandaleyes uczula mnie. 


KOREKTORY:
  • Dream Lumi Touch Highlighting Concealer (Maybelline)-  korektor dość dobrze rozświetla, odbija światło. Niestety krycie jest znikome. Do tego jest kompletnie niewydajny, w związku z czym jego cena jest dla mnie grubą przesadą (ponad 30 zł).
źródło: http://ezebra.pl

  • Magic Pen Brilliance (Lovely)- rozświetlający korektor pod oczy. Właściwie jest bardzo podobny do poprzednika z Maybelline. Nie daje aż tak dobrego rozświetlenia i znacznie szybciej schodzi z twarzy.  Właściwie po 3-4 godzinach jest już kompletnie niewidoczny. Opakowanie ciągle się zacina. Na szczęście kosztuje tylko ok. 8 zł.

  • 2 in 1 Express Cover (Sensique)- korektor ma intensywne krycie, ale co z tego skoro schodzi z twarzy po kilku godzinach. Korektor składa się z dwóch części: natural look oraz sunny look. Natural look kolorystycznie mi odpowiada (chociaż mógłby być jeszcze jaśniejszy). Niestety podkreśla suche skórki. Nie wiem dla kogo przeznaczona jest część sunny look, ale na pewno nie dla mnie. Kolor jest okropnie pomarańczowy. Żeby móc go używać musiałabym najpierw wypić hektolitry soku marchewkowego ;D Napisy z opakowania schodzą i brudzą dłonie.

To już wszystko na dziś. Mam nadzieję, że posty tego typu się Wam podobają :) 
Jakie kosmetyki u Was nie sprawdziły się w ostatnim czasie? Napiszcie mi w komentarzach :)

Pozdrawiam :*

piątek, 18 kwietnia 2014

Przeciwzmarszczkowy koncentrat kwasu hialuronowego- Soraya HIALURONOWY MIKROZASTRZYK okiem mojej mamy

Cześć! :)

O kwasie hialuronowym słyszała pewnie każda z Was. Swego czasu substancja ta wywoływała wiele kontrowersji. Niepotrzebnie. Kwas występuje naturalnie w naszym organizmie, w tym w ok. 50% znajduje się on w naszej skórze. Jest odpowiedzialny za nawilżenie skóry, posiada zdolność wiązania ogromnych ilości wody. Z upływem czasu jego poziom w naszym organizmie maleje. Warto więc dostarczać go "z zewnątrz".
Kwas hialuronowy stosowany jest od lat w medycynie estetycznej do wypełniania zmarszczek. Bardzo modne jest także powiększanie ust tą substancją. Niestety wiele ludzi myli kwas z tzw. botoksem, a pomiędzy tymi dwoma substancjami istnieje zasadnicza różnica. Botoks jest wypełniaczem, kwas hialuronowy wstrzykujemy zaś w celu poprawy nawilżenia skóry, nadania jej jędrności. Oprócz medycyny estetycznej na rynku kosmetycznym pojawia się coraz więcej produktów zawierających kwas hialuronowy.



Firma Soraya wypuściła linię "Hialuronowy Mikrozastrzyk", której twarzą została Krystyna Janda. Dziś napiszę Wam kilka słów na temat jednego z produktów tej serii, a mianowicie przeciwzmarszczkowego koncentratu kwasu hialuronowego. 
Produkt ten testowała moja mama, więc to jej opinię za chwilę poznacie. 

Informacje producenta:
Koncentrat kwasu hialuronowego to wyjątkowe serum dla kobiet, które od kosmetyku oczekują natychmiastowego efektu „lepszej skóry”. Koncentrat intensywnie nawilża naskórek, otacza go przyjemnym, wilgotnym kompresem i zapewnia natychmiastowe wygładzenie jego powierzchni. Pojawia się odczucie niezwykłego komfortu, a skóra staje się jedwabista w dotyku i ładnie napięta. Regularnie stosowany redukuje zmarszczki.


Opakowanie:
Kartonik,na którym umieszczone są wszystkie najważniejsze informacje. W środku znajduje się wygodna tubka o pojemności 30 ml. Kolorystyka biało-niebieska, srebrna nakrętka. Na opakowaniu znajdują się informacje na temat produktu oraz sposobu użycia. Tubka zakończona jest wąskim "dzióbkiem", za pomocą którego aplikujemy serum. Jest to rozwiązanie higieniczne oraz wygodne w użyciu.
Dodatkowo do opakowania dołączona jest ulotka tzw. "przewodnik urody", z której dowiemy się m.in. jak rozpoznać swój rodzaj cery czy jaka seria kosmetyków Soraya będzie dla nas najbardziej odpowiednia. 


Kolor/Konsystencja:
Serum jest koloru przezroczystego. Konsystencja lekko żelowa, szybko "rozpuszcza się"pod wpływem ciepła rąk. 


Zapach:
BRAK

Cena:
ok. 20 zł

Dostępność:
drogerie stacjonarne i internetowe

Opinia Mamy:
Serum mimo lekko żelowej konsystencji jest bardzo lekkie i szybko się wchłania. Błyskawicznie wygładza skórę, napina ją i doskonale nawilża. Dzięki temu jest ona niesamowicie gładka w dotyku. Nadaje się do stosowania zarówno na dzień (nie powoduje "rolowania się" podkładu) jak i na noc. Po zużyciu jednego opakowania zmarszczki są w niewielkim stopniu spłycone (w tej kwestii nie liczyłam na jakiekolwiek rezultaty). Najważniejsze jednak, że skóra dzięki dobremu nawilżeniu wygląda na zdrowszą, bardziej wypoczętą. Stosowanie nawet w okolicach oczu nie wywołało podrażnień (mimo bardzo wrażliwych oczu i często występującym uczuleniem na niektóre kosmetyki). Serum jest bardzo wydajne, niewielka ilość starcza na pokrycie nim całej twarzy. 


SKŁAD:

  • Aqua
  • Sodium Hyaluronate- hialuronian sodu. Ma doskonałe właściwości nawilżające. Ujędrnia skórę, poprawia jej elastyczność. Skóra po jego zastosowaniu jest gładka w dotyku. 
  • Phenoxyethanol- konserwant.
  • Methylparaben- konserwant.
  • Ethylparaben- konserwant.
  • Propylparaben- konserwant.

Dziękuję firmie Soraya za możliwość przetestowania tego kosmetyku. Fakt, że otrzymałam go za darmo do testów nie wpłynął na moją opinię. 



Miałyście to serum? Jaki inny kosmetyk z kwasem hialuronowym możecie mi polecić?;)
Pozdrawiam :*

niedziela, 13 kwietnia 2014

Moja poranna rutyna-PIELĘGNACJA

Cześć Dziewczyny!

Na moim blogu pojawił się już kiedyś post na temat mojej porannej rutyny makijażowej. Niedługo zrobię jego aktualizację, ponieważ co nieco się pozmieniało. Dziś jednak chciałam Wam pokazać moją poranną rutynę pielęgnacyjną.
Jestem śpiochem, więc rano staram się ograniczyć swoje zabiegi pielęgnacyjne do minimum.



KROK 1- Oczyszczenie.

W tym celu używam naprzemiennie dwóch produktów:


  • pianka do twarzy Sweet Touch (Synergen)- mój ulubiony produkt do mycia buzi. Nie wysusza, nie podrażnia, jest niesamowicie delikatna. Dobrze oczyszcza twarz. Pianka zawiera pantenol, dzięki któremu łagodzi wszelkie podrażnienia. Piękny słodki zapach maliny i marakui budzi mnie do życia :D 
  • gdy potrzebuję głębszego oczyszczenia i dobrego nawilżenia sięgam po micelarny żel nawilżający (bebeauty). Jest on przeznaczony do skóry normalnej, suchej i wrażliwej, jednak przy mojej mieszanej również świetnie się spisuje. Ten żel nadaje się nawet do usunięcia resztek makijażu (przy wieczornej pielęgnacji). Nie szczypie w oczy, nie wywołuje podrażnień. Podobnie jak pianka Sweet Touch, żel zawiera pantenol. Produkt ten prawie wcale się nie pieni przy kontakcie z wodą, ale mimo wszystko jest bardzo wydajny. Zapachem przypomina kosmetyki dla mężczyzn :)
KROK 2- Tonizacja.


Tonik, którego obecnie używam to witaminizowany, bezalkoholowy tonik z Bourjois. Jego głównym plusem jest fakt, że nie zawiera alkoholu, natomiast zawiera pochodne witaminy C (witamina C w kosmetykach wykazuje działanie przeciwrodnikowe, ochronne przed promieniami UV, wzmacnia ścianki naczyń krwionośnych, przyspiesza gojenie się ran etc.). Po jego użyciu skóra nie "lepi" się, znika uczucie ściągnięcia, które pojawia się u mnie po umyciu buzi. Zapach toniku jest identyczny jak zapach produktów z serii Healthy Mix od Bourjois- delikatnie brzoskwiniowy. 

KROK 3- Nawilżenie, przygotowanie cery pod makijaż.


Tutaj pojawią się 2 produkty, a mianowicie:

  • matujący krem na dzień z Baikal Herbals. To chyba krem o najlżejszej konsystencji  z jaką miałam do czynienia. Wchłania się w dosłownie w kilka sekund. Na początku daje efekt matowej skóry,jednak już po godzinie moja buzia zaczyna się świecić,gdy mam na twarzy tylko ten krem. Mimo wszystko bardzo go lubię. Jest moją idealną bazą pod makijaż. Podkład wygląda na nim nieskazitelnie, nie roluje się. Krem pachnie intensywnie jaśminem. Wielkim plusem jest opakowanie  pompką- dla mnie to najlepsze i najbardziej higieniczne rozwiązanie.
  • nowość w mojej kosmetyczce czyli przeciwzmarszczkowe serum rozświetlające z serii Metamorphose (Soraya). To produkt typu 3 w 1: rozświetlacz, baza, krem.Serum stosuję w okolice oczu, na czoło i grzbiet nosa. Zostawia na skórze piękną poświatę. Doskonale odbija światło i sprawia, że nawet po nieprzespanej nocy skóra wygląda na zdrową, świeżą. Dobrze nawilża i szybciutko się wchłania. 
KROK 4-Włosy.


Zazwyczaj stawiam na rozpuszczone włosy- w takich najlepiej się czuję. Z włosami nie "bawię" się zbyt długo. Najczęściej w celu ich łatwego rozczesania używam odżywki bez spłukiwania z serii Regeneracja firmy Pilomax. Odżywka nie obciąża włosów, sprawia, że łatwiej się je rozczesuje oraz niweluje puszenie. 
Dodatkowo końcówki zabezpieczam jedwabiem. Najczęściej używam tego z Biosilk. 


Niezbędnym narzędziem do pielęgnacji włosów jest oczywiście szczotka Tangle Teezer. Na początku nie byłam do niej przekonana, nawet żałowałam, że wydałam na nią tyle pieniędzy. Z czasem jednak coraz bardziej się do niej przekonuję :) 



To już cała moja pielęgnacyjna rutyna. A jak wygląda Wasza? :)  Napiszcie mi w komentarzach. 
Pozdrawiam :*

sobota, 5 kwietnia 2014

Denko #4 (marzec 2014)

Cześć Dziewczyny!

Dziś przychodzę do Was ze zużyciami ostatniego miesiąca czyli tzw. projektem denko. W ostatnim denku wspominałam o tym, że mam problemy z wykańczaniem produktów. Często kupuję nowe kosmetyki, nie zużywając do końca starych. Postanowiłam to zmienić i powoli kończę wszystkie zalegające w szafkach "resztki". W marcu nawet całkiem nieźle mi poszło ;)


A oto, co "zdenkowałam" w ubiegłym miesiącu:


1. Płyn do kąpieli czekolada&mięta (OS). Cudowny zapach miętowych czekoladek umilał mi kąpiele. Płyn jest dosyć gęsty i świetnie się pieni. Więcej o nim --> KLIK

Czy kupię ponownie? TAK

2. Żel do mycia ciała-owoce tropikalne (BALEA)-edycja limitowana. Bardzo spodobała mi się forma tego produktu. Nigdy wcześniej nie miałam żelu pod prysznic w formie pianki. Wystarczyło raz lub dwa razy nacisnąć dozownik, by umyć całe ciało. Na początku myślałam, że produkt będzie w związku z tym wydajny, niestety nic bardziej mylnego- żel wystarczył mi nie niecałe 2 tygodnie. Do tego zamiast zapachu owoców tropikalnych wyczuwałam zapach gazu(jak w dezodorantach). 

Czy kupię ponownie? NIE


3. Peeling cukrowy- róża piżmowa i zielona herbata (Green Pharmacy). Tego pana nie mogłam skończyć od kilku miesięcy. Znalazłam go w czerwcowym Shinyboxie i niestety nie polubiłam się z nim. Zostawiał na mojej skórze okropnie tłusty film. Do tego intensywny zapach róży, którego w kosmetykach nie znoszę powodował u mnie wręcz ból głowy :D Wykończyłam go więc jako peeling do stóp. Więcej o nim -->KLIK

Czy kupię ponownie?  NIE

4. Krem do rąk i paznokci- kozie mleko (Ziaja). Naczytałam się o nim wiele dobrego, ale sama mam na jego temat nieco inne zdanie. Zimą kompletnie nie poradził sobie z suchą skórą moich dłoni, dodatkowo jest dość "wodnisty"czego w kremach do rąk bardzo nie lubię. Urzekł mnie za to jego zapach- typowo kremowy, ale ma w sobie coś co powodowało, że miałam ochotę używać tego kosmetyku mimo, że niezbyt dobrze nawilżał ;)

Czy kupię ponownie? NIE WIEM


5. Masełko do ust-caramel cream (NIVEA). Nie rozumiem zachwytów tym produktem, bo u mnie spisał się średnio. Niezbyt dobrze nawilżał moje usta. Nie odpowiada mi również forma opakowania, która nie jest zbyt higieniczna. Więcej o nim ---> KLIK

Czy kupię ponownie? NIE

6. Mentolowa pomadka ochronna do ust (Lovely). Dla mnie to tańszy (2,99zł) odpowiednik Carmexu. Pomadka całkiem dobrze nawilża i daje na ustach podobny efekt "mrowienia" co Carmex. 

Czy kupię ponownie? TAK


7. Żel pod prysznic- kalina i melisa (Biały Jeleń). Piękny zapach melisy powoduje, że można się bardzo dobrze zrelaksować podczas kąpieli. Żel nie wysusza skóry. Więcej o nim -->KLIK

Czy kupię ponownie? TAK (inne wersje zapachowe)

8. Zmywacz do paznokci (Delia)- okropny śmierdziel. Średnio radził sobie ze zmywaniem lakieru. O zmyciu "piasku" nie było mowy.

Czy kupię ponownie? NIE


9.  Antybakteryjny żel do mycia rąk (Oriflame). Kompletnie o nim zapomniałam, bo mam kilka produktów tego typu. Ten leżał sobie w torebce, którą rzadką noszę. Właściwie nie wiem czy można go jeszcze kupić. Oczywiście jak każdy żel antybakteryjny śmierdzi niemiłosiernie alkoholem, ale po chwili jego zapach zmienia się w zapach cytrusów, co bardzo mi się spodobało. 

Czy kupię ponownie? NIE (prawdopodobnie nie ma go już w ofercie Oriflame)

10. Eyeliner w żelu (Essence). Mój ulubiony liner. W towarzystwie odpowiedniego pędzelka malowanie nim kresek to sama przyjemność. Kolor jest bardzo intensywny, więc nie trzeba poprawiać kreski kilkukrotnie. Niestety jego termin przydatności od otwarcia to tylko 6 miesięcy. Po tym czasie liner jakby wyschnął i nie nadaje się do użytku. 

Czy kupię ponownie? NIE WIEM (wydaje mi się, że został wycofany ze sprzedaży, bo nigdzie nie potrafię go już znaleźć)

11. Lakier do paznokci (Delia No.1) nr 85. Piękny błękitny odcień, który gościł na moich paznokciach przez prawie całe lato 2013. 

Czy kupię ponownie? TAK (jeżeli uda mi się go gdzieś znaleźć)

12. Top coat- Seche Vite. Produkt nie dla mnie. Co prawda daje efekt hybrydowych paznokci, które pięknie się błyszczą. W błyskawicznym tempie wysusza lakier. Niestety spowodował u mnie schodzenie każdego lakieru całymi płatami. Do tego po 2 miesiącach leżenia w szufladzie zgęstniał do tego stopnia, że nie można było go już użyć. Teraz jestem zmuszona wyrzucić niemal pół produktu do kosza. Dla mnie to czysta kpina. Na szczęście miałam małe opakowanie. Duże kosztuje ok. 25 zł+koszt wysyłki, więc na pewno go nie kupię. Więcej o nim --> KLIK 
W recenzji nazwałam go top coatowym ideałem, niestety z czasem musiałam zmienić o nim zdanie :(

Czy kupię ponownie? NIE

13. Podkład Wake me up (Rimmel). Całkiem fajny, lekki i rozświetlający podkład. Jego krycie jest średnie, więc nie będzie pasował osobom, które potrzebują dość dobrego krycia. Dzięki zawartości delikatnych rozświetlających drobinek podkład powoduje, że buzia wygląda promiennie i zdrowo. 

Czy kupię ponownie? TAK

14. Korektor do brwi (Delia). Nad wykończeniem tego produktu ubolewam najbardziej, bo służył mi świetnie od roku. Niestety stacjonarnie nie potrafię go nigdzie dostać. Korektor ten to właściwie żel do brwi, który doskonale utrzymuje brwi na swoim miejscu przez cały dzień. Do tego delikatnie zabarwia je na brązowo. 

Czy kupię ponownie? TAK (jeżeli tylko będę miała taką okazję)


15. Czekoladowa maseczka dotleniająca (Laura Conti). Zdecydowanie nie polecam. Maseczka nie robi z twarzą nic. Nie nawilża, ale pozostawia cerę zaczerwienioną. Więcej o niej --->KLIK

Czy kupię ponownie? NIE

16. Kwadratowe płatki higieniczne (Cleanic). Było to moje pierwsze opakowanie, ale bardzo je polubiłam. Płatki są bardzo duże, więc do pełnego demakijażu wystarczy użyć 2 sztuki. Nie rozdwajają się, są bardzo delikatne. 

Czy kupię ponownie? TAK

A Wy miałyście któryś z w/w kosmetyków? Jeśli tak, podzielcie się swoim zdaniem na jego temat ;)
Pozdrawiam :*

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...