sobota, 29 marca 2014

Pachnieć miętową czekoladką :)

Cześć Dziewczyny!

Dziś przychodzę do Was z recenzją płynu do kąpieli Original Source Chocolate&Mint, który dostałam do przetestowania na I rybnickim spotkaniu blogerek.

Od dawna kusił mnie ten płyn ze względu na cudny zapach, więc tym bardziej ucieszyłam się, gdy mogłam go przetestować.


Informacje producenta:

Po kolacji potrzebujesz czegoś słodkiego i z charakterkiem? 
Mamy coś zdecydowanie bez kalorii i z dużą ilością piany. Zapomnij o rutynie i odpręż się podczas kąpieli z płynem Chocolate & Mint. Intensywna słodycz czekolady wraz z charakterną miętą odnajdą i odbudują niejedną chęć do życia.


Czy ten opis nie zachęca do zakupu? ;) OS wie jak wpłynąć na potencjalnego klienta.


Opakowanie:
Płyn znajduje się w butelce przypominającej mi butelki na mleko czy też śmietankę :D Dość duży otwór ułatwia wlanie płynu do wanny. Butelka jest przezroczysta, więc bez problemu można kontrolować zużycie produktu. Umieszczona na opakowaniu naklejka z informacjami producenta nie odkleja się pod wpływem wody. Pojemność to 500 ml.


Kolor/Konsystencja:
Jak przystało na czekoladowy płyn do kąpieli, jego kolor to kolor mlecznej czekolady. Konsystencja jest dość gęsta. Resztki płynu trudno było wydobyć z butelki.


Zapach:
To coś co najbardziej urzekło mnie w tym produkcie. Pachnie on miętowymi czekoladkami.Zapach nie jest mdły. Przez dość orzeźwiający zapach przebija się nuta słodkości.

Cena:
8,59 zł (Rossmann)

Dostępność:
Rossmann, Hebe, Natura itp.

Moja opinia:
Płyn znajduje się w poręcznej butelce o pojemności 500 ml. Jest dość gęsty, co sprawia, że wystarcza na długo. Używam go na 2 sposoby:

  • Leję prosto do wanny, by zrobić pianę. Płyn świetnie się pieni, więc wystarczy go naprawdę niewiele, by wytworzyć dużo piany. 
  • Myję się nim jak tradycyjnym żelem pod prysznic. 
Płyn świetnie pachnie (miętowymi czekoladkami). Zapach utrzymuje się dość długo na skórze, co dla mnie jest wielkim plusem. Nie przesusza skóry. Nie wywołuje podrażnień. Jedynym minusem jest dla mnie to, że przez ciemny kolor tworzą się czasem zacieki na wannie.

Mogę polecić ten płyn fanom miętowych czekoladek i długich kąpieli :)


SKŁAD:

  • Aqua
  • Sodium Laureth Sulfate- SLES. Substancja powierzchniowo czynna, myjąca. Tworzy pianę. 
  • Cocamidopropyl Betaine- substancja myjąca, usuwa zanieczyszczenia. Bardzo łagodna. Tworzy pianę. 
  • Sodium Chloride- zagęszczacz.
  • Parfum- kompozycja zapachowa.
  • PEG/PPG-120/10 Trimethylopropane Trioleate- polimer tlenku etylenu. Substancja wiążąca wodę, stabilizująca, zwiększa lepkość kosmetyku.
  • Laureth-2-emulgator, stabilizator, substancja pianotwórcza. Ułatwia usuwanie zanieczyszczeń ze skóry  
  • Mentha Piperita Leaf Extract- ekstrakt z liści mięty pieprzowej. Zawiera olejek eteryczny, dający zapach mięty. 
  • Theobroma Cacao Seed Extract- ekstrakt z ziaren kakaowca. Działa nawilżająco, odżywczo.
  • Lactic Acid- działa nawilżająco, delikatnie złuszczająco. Reguluje pH skóry.
  • Glycerin- substancja nawilżająca. 
  • Sodium Benzoate- konserwant.
  • Styrene/Acrylates Copolymer- składnik dobrze tolerowany przez skórę. Tworzy powłokę ochronną na skórze.
  • Ethylhexyl Methoxycinnamate- filtr UV. Chroni kosmetyk przed zniszczeniem pod wpływem działania światła. 
  • Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate- kolejny filtr UV. Chroni kosmetyk przed zniszczeniem pod wpływem działania światła.
  • Tetrasodium Glutamane Diacetate-  konserwant, stabilizator, regulator lepkości.
  • CI 61570- zielony barwnik.
  • CI 19140- cytrynowożółty barwnik. 
  • CI 16255-   czerwony barwnik.
  • CI 16035- czerwony barwnik


A Wy lubicie płyny do kąpieli OS? Jaki zapach jest Waszym ulubionym ? :)

Pozdrawiam :*

poniedziałek, 24 marca 2014

Drugie spotkanie blogerek w Rybniku

Cześć Kochane!

Jak pewnie wiecie (lub też nie), w ubiegłą sobotę miałam przyjemność uczestniczyć w drugim spotkaniu blogerek w Rybniku. Relacja dopiero dziś, ponieważ uczelnia daje mi nieźle w kość, podobno właśnie teraz przechodzę przez najgorszy semestr studiów. Do tego złapała mnie grypa, więc od 3 dni leżę w łóżku. Musiałam jednak w końcu się ruszyć i napisać relację, by do końca Was nie zaniedbać.

Spotkanie zorganizowały Edyta (KLIK) oraz Kamila (KLIK) - dwie przesympatyczne dziewczyny. Na wstępie bardzo chciałabym im podziękować. Wszystko zorganizowały perfekcyjnie! :*

Spotkanie odbyło się w Cafe Bosco w Rybniku. Bardzo fajne, klimatyczne miejsce,które znam od dawna, ale też bardzo dawno mnie tam nie było. Z koleżankami chodziłam tam często na naleśniki, więc też i tym razem musiałam je zamówić. Wybrałam naleśnik z owocami i bitą śmietaną .Niestety rozczarowało mnie, że śmietana rozpłynęła się po  kilku chwilach (nie lubię, gdy w knajpach oszczędzają do tego stopnia by nawalić tonę śmietany w sprayu, która za chwilę i tak zniknie,a i smaku nie ma dobrego). Poza tą nieszczęsną śmietaną reszta była przepyszna.
Wystrój kawiarni jest bardzo ciekawy, najbardziej spodobały mi się żyrandole w kształcie ziaren kawy. Oprócz tego znajduje się tam niestety wiele elementów, które, jak stwierdziłyśmy z Olą, kompletnie nie pasują do siebie nawzajem (aczkolwiek same w sobie są bardzo ciekawe).


Tuż po zamówieniu przez wszystkie dziewczyny wszelakich słodkości, kaw itp. zawitała do nas Pani Dagna z firmy Soraya. Myślę, że wszystkie byłyśmy bardzo zaskoczone, bo spotkanie miało być czysto towarzyskie, bez jakichkolwiek upominków. Pani Dagna przedstawiła nam nowe produkty marki m.in. płyny do higieny intymnej czy też serum rozświetlające. Mogłyśmy wąchać,dotykać itp.itd. Następnie wręczyła nam paczkę z cudownymi kosmetykami.

źródło:http://ed-like.blogspot.com/

Następnie przyszedł czas dla nas: na rozmowy, "wymiankę". Edyta i Kamila ponownie nas zaskoczyły, wręczając nam wielką pakę kosmetyków Eveline. Na koniec dostałyśmy jeszcze upominek od Pierre Rene oraz chyba najlepszą paczkę z tzw. "miszmaszem"- przesłodkim długopisem- pajacykiem, bransoletkami, świeczuszkami zapachowymi--> takie prezenty najbardziej mnie cieszą <3

Iwonka i "co my tutaj mamy?"

z Olą  <3



Tak jak na pierwszym spotkaniu w Rybniku, i tym razem udało nam się zebrać co nieco dla zwierzaczków z naszego schroniska.

źródło: http://ed-like.blogspot.com/


Teraz pokażę Wam co przywiozłam ze sobą do domu.<3












Czy ten długopis nie jest przesłodki? :D 



Nasi sponsorzy, którym bardzo dziękuję za wszystkie upominki:

http://eveline.pl/ | http://soraya.pl/ | http://pierrerene.pl/http://mojedekorowanie.pl/https://www.facebook.com/whobraceletshttps://www.facebook.com/buziakstylehttp://przypinka.pl/http://przypinki.pl/http://lagenko.pl/ | http://kobietapisze.pl/ |  http://cosmeticservice.pl/ | http://venisima.pl/ |

Jeszcze raz serdecznie dziękuję Edycie i Kamili za zorganizowanie miłego spotkania. Fajnie wyrwać się z domu, by porozmawiać z kimś, z kim dzielimy nasze zainteresowania :) Dziękuję też za wszystkie wspaniałe upominki. Większość "pielęgnacji" powędrowała do mojej mamy, bo sama mam już chyba "nieco" za za dużo kosmetyków. Ale recenzje na pewno się pojawią (aczkolwiek okiem mojej mamy) ;)

Lista dziewczyn biorących udział w spotkaniu:

ORGANIZATORKI:


Pozdrawiam :*

P.S. Jeżeli chcecie być ze mną w miarę na bieżąco, zapraszam serdecznie na mojego Instagrama. 

niedziela, 16 marca 2014

Nowości kosmetyczne luty/marzec 2014

Cześć Dziewczyny!

Dziś przychodzę do Was z tzw. haulem zakupowym. Jak zobaczycie na zdjęciach, niektóre produkty są już używane, ponieważ kupowałam je już w lutym. Nie przedłużając, zapraszam do oglądania i czytania :)


Na początek zakupy z czeskiego DM'u. Chłopak zrobił mi niespodziankę i zabrał do tego raju w Ostravie :)


  •  szampon+odżywka do włosów farbowanych o cudownym zapachu grejpfruta (BALEA)



  •   szampon+odżywka do włosów suchych i zniszczonych Mango i Aloes (BALEA). Tego zestawu już kiedyś używałam i byłam zachwycona.


 

  •  balsam do ust z mocznikiem (BALEA)
  • balsam do rąk z masłem shea i olejem arganowym (BALEA). Bardzo spodobało mi się opakowanie z pompką. 


  •  żel peelingujący do mycia ciała (BALEA). Pachnie jak szarlotka z cynamonem! :) 
  • balsam do ciała o zapachu kokosa i orzechów shea (BALEA). Pachnie niebiańsko, ładnie nawilża.
  • żel pod prysznic w piance o zapachu owoców tropikalnych (BALEA). Ostatnio mój ulubieniec do kąpieli.
Zakupy z Mydlarni u Franciszka. Jestem zachwycona profesjonalizmem Pani, która mnie obsługiwała. Potrafiła wysłuchać, doradzić, a nawet opowiedziała mi historię "swojej twarzy" ;) Jeżeli ktoś jest z Katowic bądź okolic zapraszam do tej mydlarni przy ul. Wawelskiej :)



  • czarne mydło (l'Orient)
  • mydło Aleppo z 70% zawartością oleju laurowego
  • tonik z kwiatów gorzkiej pomarańczy (l'Orient)
Kolejne zakupy pochodzą z Rossmanna. Poszłam tylko po pastę do zębów i płyn do płukania jamy ustnej, a wyszłam ze znacznie większą ilością rzeczy.


  • płatki kosmetyczne 120 sztuk
  • kwadratowe płatki z Cleanic (świetnie sprawdzają się przy demakijażu, bo są bardzo duże;))
  • ulubione patyczki ułatwiające wykonanie makijażu oczu 
  • maska regenerująca z glinką brązową (Ziaja)
  • maska anty-stres z glinką żółtą (Ziaja)



Na promocji "wyhaczyłam" jeszcze:
  • kajal z Wibo (dobrze, że zapłaciłam za niego tylko 3 zł, bo jest tragiczny. Chwilę po namalowaniu kreski miałam ją odbitą :( )
  • liner w pisaku Scandaleyes (Rimmel)- z niego też nie jestem zadowolona :(
Niewielkie zakupy w Biedronce:



  •  masecza do włosów argan/makadamia/kokos z Biovaxu. Kupiłam 2 saszetki, ale jedną już użyłam.
  • paski oczyszczające na nos z ekstraktem z drzewa herbacianego
Skończył się mój ukochany podkład wake me up z Rimmela, więc tym razem skusiłam się na podkład mineralny z Annabelle Minerals:



  •  podkład matujący w kolorze natural fair (4 gramy)
  • 5 próbek (nazwy widoczne na zdjęciu). Szóstą próbkę dostałam gratis. 

  Od dawna mam ochotę na Clarisonic Mia 2. To bardzo duży wydatek, więc póki co postanowiłam kupić zwykłą szczoteczkę do mycia twarzy w Hebe. Ma niesamowicie mięciutkie włosie i zdecydowanie ułatwia mycie twarzy :)

Dziś w Biedronce skusiłam się na jeden organizer za jedyne 9,99 zł. Przepraszam za kiepską jakość zdjęcia. To wina paskudnej pogody za oknem, co wiąże się z kiepskim światłem.


Ostatnie 3 produkty to kosmetyki otrzymane w ramach współpracy z firmą Forte Sweden. Bardzo dziękuję firmie za możliwość współpracy.


Do testów otrzymałam:

  • żel pod prysznic i płyn do kąpieli- olejek arganowy
  • sól do kąpieli (świetnie nadaje się też do zabiegu pedicure)- oliwka
  • corine de Farme- kremowy żel pod prysznic.
A co Wy kupiłyście w ostatnim czasie? Jeżeli napisałyście o tym na blogu, podajcie linki, chętnie Was odwiedzę :)

Serdecznie zapraszam Was na mój Instagram: 


Jeżeli również posiadacie Instagrama napiszcie mi w komentarzu swoją nazwę, a na pewno Was zaobserwuję :)

czwartek, 13 marca 2014

Czekoladowa maseczka do twarzy Laura Conti Therapy

Cześć!

Już dawno nie używałam drogeryjnych maseczek. Ostatnio sięgam tylko po glinki. Będąc w Rossmannie na zakupach zobaczyłam maseczkę, o której jest dzisiejszy post i nie mogłam się powstrzymać przed jej zakupem. Szczególnie zachęcił mnie fakt, że maseczka jest czekoladowa, a kosmetyki z dodatkiem czekolady zawsze chętnie próbuję.


Informacje producenta:
Dzięki zastosowaniu unikalnego kompleksu witaminowo - mineralnego z krzemem i żelazem maseczka idealnie wygładza i pielęgnuje skórę. Hamuje procesy wiotczenia cery. Dzięki użytej kompozycji kolagenu z elastyną w sposób zdecydowany wygładza zmarszczki. Działa stymulująco i relaksująco. Dodatek allantoiny i panthenolu wzmacnia właściwości ochronne. Komfort użycia podnosi delikatny czekoladowy zapach. 

źródło: wizaż.pl

Opakowanie:
Maseczka znajduje się w zwyczajnej saszetce. Pojemność to 10 ml. Wzrok przykuwa nienachalna szata graficzna. Na opakowaniu widoczny jest rysunek tabliczki czekolady. Ja jako typowy łasuch nie mogłam nie skusić się na tą maseczkę :)


Kolor/Konsystencja:
Jest to maseczka czekoladowa, więc kolor jest oczywiście brązowy. Konsystencja kremowa, produkt łatwo aplikuje się na twarz.


Zapach:
Maseczka pachnie gorzkim kakao. Zapach nie jest jednak zbyt naturalny. Po pewnym czasie zaczął mnie drażnić.

Cena:
2,99

Dostępność:
drogerie Rossmann


Moja opinia:
Na maseczkę skusiłam się przypadkowo. Zachęcił mnie do niej oczywiście fakt, że jest to maseczka czekoladowa, dotleniająca. Moja cera potrzebowała czegoś kojącego, wyrównującego koloryt, usuwającego oznaki zmęczenia. Produkt kusił także składem: glinka, olej ze słodkich migdałów, kolagen z elastyną itp. 
Po otwarciu zaskoczył mnie zapach-gorzkiego kakao. Niestety z upływem czasu maseczka zaczęła po prostu śmierdzieć. Zapach stawał się coraz bardziej drażniący, sztuczny. Maseczka ma odpowiednią konsystencję, nie spływa z twarzy. Po jej nałożeniu wygląda się dość komicznie, ale to dla mnie nie stanowi wielkiego problemu :) 
Po kilku minutach trzymania produktu na twarzy poczułam lekkie szczypanie. Nie było ono tak uciążliwe, by zmyć maseczkę. Tak jak radzi producent, w czasie trzymania maski na twarzy wykonywałam delikatny masaż. Niestety po 15 minutach, gdy zmyłam maskę na twarzy widoczne były czerwone plamki. Nie zauważyłam praktycznie żadnego nawilżenia. 
Saszetka starczyła mi na 2 użycia. 
Nie jestem zadowolona z efektów, które daje maseczka, a raczej z ich braku (poza szczypaniem i czerwonymi plamami nie zauważyłam zmian). Osobiście nie polecam tego produktu. 

SKŁAD:



  • Aqua
  • Kaolin- glinka biała (porcelanowa). Składnik pochodzenia mineralnego. Zawiera wiele mikroelementów m.in. żelazo, cynk, krzem, glin, magnez, wapń. Idealna dla cery tłustej- wchłania sebum, powoduje ściąganie porów. Wybiela cerę. 
  • Beeswax- wosk pszczeli. Składnik wiążący konsystencję.
  • Glycerin- substancja nawilżająca.
  • Caprylic/Capric Triglyceride- tłusty emolient, może być komedogenny. Mieszanina roślinnych kwasów tłuszczowych (kokosowego, palmowego) zestryfikowanych z gliceryną. Natłuszcza, wygładza. Sprawia, że skóra jest elastyczna i gładka. Powoduje wzrost lepkości kosmetyku. 
  • Stearic Acid- stabilizator emulsji. Składnik konsystencjotwórczy. 
  • Cetearyl Alcohol-tłusty emolient, może spowodować powstawanie zaskórników.Tworzy na powierzchni skóry film, dzięki czemu zmiękcza i wygładza skórę i włosy.
  • Propylene Glycol- nawilża skórę. 
  • Triethanolamine- TEA. Regulator pH kosmetyku. Może spowodować wysuszenie skóry. Potencjalny alergen. 
  • Sweet Almond (Prunus Amygdalus Dulcis) Oil- olej z migdałów. Nadaje się do pielęgnacji każdego rodzaju skóry. Natłuszcza, nawilża, chroni skórę. 
  • Parfum- kompozycja zapachowa.
  • Phenoxyethanol- substancja konserwująca.
  • Panthenol- substancja nawilżająca. Po przeniknięciu przez skórę przekształca się w kwas pantotenowy. Działa przeciwzapalnie. Pomaga zregenerować naskórek. Nadaje skórze uczucie gładkości. 
  • Soluble Collagen (and) Hydrolyzed Elastin- kolagen i elastyna. Nadają skórze sprężystości, elastyczności. Tworzą na powierzchni skóry delikatną otoczkę, dzięki czemu wygładzają ją.
  • Methylparaben- konserwant.
  • Propylparaben- konserwant. 
  • Allantoin- substancja pochodzenia naturalnego. Występuje w korzeniach niektórych roślin np. soi, fasoli. Działa przeciwzapalnie, łagodzi podrażnienia, wspomaga procesy regeneracji naskórka. Pomaga w procesie gojenia się ran. Nawilża, powoduje uczucie gładkości skóry.
  • Disodum EDTA-zwiększa trwałość kosmetyku, zapobiega zmianom barwy oraz konsystencji. Stabilizator. 
  • Methylchloroisothiazolinone (and) Methylisothiazolinone- konserwanty.
  • Tocopheryl Acetate- hamuje zapalenia, działa leczniczo. Przedłuża ważność emulsji i olejków. 
  • Retinyl Palmitate- wykazuje działanie przeciwstarzeniowe. Odpowiada za wytwarzanie kolagenu. 
  • [+/-] Castor (Ricinus Communis) Seed Oil- nawilża, natłuszcza. 
  • CI 77491- czerwień żelazowa. Czerwonobrunatny pigment. 
  • CI 19140:1- cytrynowożółty barwnik. Mocno alergizujący. Szczególnie nie polecany dla osób nie tolerujących aspiryny. 

wtorek, 11 marca 2014

Stara miłość jednak czasem rdzewieje czyli kilka słów o masełku do ust z Nivei

Cześć!

Dziś przychodzę do Was z recenzją produktu, który na pewno znacie czyli masełku do ust firmy Nivea. Niejednokrotnie było o nim głośno w blogosferze. Ja kupiłam ten produkt przez przypadek, od razu po wprowadzeniu go na rynek. Muszę przyznać, że na początku byłam nim oczarowana, teraz moja miłość do niego niestety wygasła. Dlaczego? Zapraszam do dalszego czytania :)
(opisuję wersję karmelową)


Informacje producenta:
Zapewnia codzienną pielęgnację i ochronę przed pękaniem wrażliwej skóry ust. Jego natłuszczająca konsystencja zapewnia ochronę przed słońcem, mrozem i wiatrem.

Nawilżająca formuła z Hydra IQ zawierająca masło shea i olejek z migdałów zapewnia intensywne nawilżenie i długotrwałą pielęgnację.

Dostępne cztery wersje zapachowe (masła mają identyczny skład, różnią się tylko aromatem):
- malina,
- wanilia i makadamia,
- karmel,
- Original (wersja bezzapachowa).


źródło: wizaż.pl

Opakowanie:
Masełko znajduje się w aluminiowym okrągłym opakowaniu, podobnie jak "oryginalny" krem Nivea. Pojemność to 19 ml (16,8 g). Szata graficzna zależy od wersji zapachowej (czy też smakowej). Na opakowaniu mojej wersji karmelowej umieszczony jest rysunek ciągnących się "kosteczek" toffi, co wygląda bardzo smakowicie. 

Kolor/Konsystencja:
Produkt ma delikatny, bardzo rozbielony żółty kolor. Konsystencja jest zbita, treściwa, tłusta. 


Zapach:
Ciężko mi powiedzieć czy tak pachnie karmel. Masełko ma słodki zapach, bardzo przyjemny, ale wydaje mi się, że nie do końca karmelowy :)

Cena:
ok. 10 złotych

Dostępność:
drogerie stacjonarne, internetowe, ostatnio nawet Biedronka

Moja opinia:
Masełko pojawiło się w  moim pierwszym poście na blogu czyli ulubieńcach lipca 2013. Polubiłam je za całkiem dobre nawilżenie moich ust, które bardzo często są spierzchnięte. Niestety podczas wakacji zauważyłam jak nieporęczne jest opakowanie masełka. Nie byłam w stanie użyć go np. na plaży, bo od razu całe oblepione było piaskiem. Fakt, że produkt znajduje się w typowym dla kremów Nivea opakowaniu nie wpływa na jego korzyść. "Grzebanie" palcami w produkcie jest wyjątkowo niehigieniczne, tym bardziej jeżeli używamy tego produktu kilka razy dziennie w różnych okolicznościach (gdy nasze dłonie nie zawsze są super czyste). To był pierwszy minus produktu (kiepskie opakowanie).  Po przejściach "plażowych" postanowiłam używać go wyłącznie na noc licząc na dobre nawilżenie. Masełko pozostawia na ustach tłustą powłoczkę, więc rano budziłam się z brzydko oblepionymi ustami, ale mimo wszystko nawilżonymi, więc główne założenie było spełnione. Wszystko wskazywało na to, że jest to całkiem fajny produkt do ust, do czasu.. Gdy przyszły niższe temperatury i moje usta były coraz bardziej suche, spierzchnięte, pękające, masełko nie potrafiło już sobie poradzić z tymi problemami. Zbyt słabo nawilżało. 
Mam wrażenie, że produkt ten działa tylko powierzchniowo, dając uczucie pozornego nawilżenia. Po zmyciu tłustej warstewki usta momentalnie wracają do stanu poprzedniego. Myślę, że masełko dobrze się spisuje, gdy nie potrzebujemy zbyt mocnego nawilżenia ust (w moim przypadku jest tak właśnie w okresie letnim, stąd też kosmetyk znalazł się w ulubieńcach lipca). Zimą kompletnie nie poradziło sobie ze swoim zadaniem, więc jestem trochę rozczarowana.
Plusem jest obecność w składzie masła shea, oleju ze słodkich migdałów oraz oleju rycynowego. 


SKŁAD:
  • Cera Microcristallina- wosk mineralny. Spaja wszystie substancje kosmetyku (tzw. lepiszcze). Powoduje wzrost lepkości kosmetyku. Zmiękcza skórę, nadaje połysk.
  • Paraffinum Liquidum- biały olej mineralny. Nie przenika przez naskórek. Tworzy na powierzchni skóry tłusty film, zapobiegający nadmiernej utracie wody, dzięki czemu skóra staje się gładka i miękka. Nadaje połysk, wykazuje działanie regenerujące. 
  • Polyglyceryl-3 Diisostearate- emulgator. 
  • Butyrospermum Parkii Butter- emolient pochodzenia roślinnego. Masło Shea bogate jest w alantoinę, witaminę E, prowitaminę A. Zawiera lekki, naturalny filtr ochronny (SPF 3-4)- UVB. Natłuszcza, wygładza, nawilża.
  • Ricinus Communis Seed Oil- olej rycynowy. Nawilża natłuszcza. 
  • Prunus Amygdalus Dulcis Oil- olej z migdałów. Natłuszcza, nawilża, chroni skórę. 
  • Aqua
  • Glycerin- substancja nawilżająca.
  • Glyceryl Glucoside- nawilża, przywraca skórze odpowiedni stan. Zapewnia odpowiednie napięcie i gładkość
  • BHT-Butylated Hydroxytoluene- antyoksydant, zapobiega procesowi szybkiego utleniania lipidów w kosmetyku, co wpływa na przedłużenie jego trwałości. Zabezpiecza przed powstawaniem brzydkiego zapachu kosmetyku i zmiany barwy. 
  • Linalool-substancja zapachowa, imituje zapach konwalii.
  • Aroma- kompozycja zapachowa.
  • CI 77891- dwutlenek tytanu. Absorbuje promienie UV. Chroni kosmetyk przed działaniem światła (nie ulega on dzięki temu zniszczeniu)
  • CI 77492- wodorotlenek żelaza. Żółty pigment. 

A Wy używałyście tego masełka? Jakie jest Wasze zdanie na jego temat? ;)

Pozdrawiam :*

niedziela, 9 marca 2014

Cudowne właściwości: PIEPRZ CAYENNE

Cześć!

Dziś kolejny post z serii "cudowne właściwości". Tym razem napiszę kilka słów o pewnej przyprawie, a mianowicie o pieprzu Cayenne. Pieprz ten stosowany był już w dawnych czasach m.in. w medycynie indyjskiej, chińskiej, japońskiej, jako środek pobudzający trawienie, łagodzący bóle mięśni oraz leczący odmrożenia.
Wiem, że wielu osobom nazwa ta może mówić niewiele. Myślę jednak, że warto dowiedzieć się czegoś na temat tej przyprawy, gdyż ma ona świetny wpływ na nasz organizm.

źródło: http://www.witaminy-mineraly.pl/owoce-warzywa/owoc-cayenne-pieprz-cayenne.html

Czym właściwie jest pieprz Cayenne? 

Nazwa może być myląca, bo tak naprawdę to nie pieprz, a bardzo ostra papryczka (chili). Jest źródłem kapsaicyny- substancji chemicznej odpowiedzialnej za ostry smak. To właśnie ten alkaloid nadaje papryczce tak cudowne właściwości. Kapsaicyna sprawia, że pieprz kajeński jest świetnym produktem w dietach odchudzających. Powoduje bowiem przyspieszenie przemiany materii. Wiele suplementów na spadek wagi zawiera właśnie kapsaicynę. 



Co więcej, kapsaicyna ma właściwości przeciwbólowe, przeciwzapalne. Pobudza układ krążenia. 

Niektóre zioła zostają lepiej absorbowane przez nasz organizm, gdy wymieszamy je z odrobiną tej papryczki. Sama od kilku miesięcy do tabletek z wyciągiem z gingko bilobae (miłorząb japoński) dodaję około pół łyżeczki pieprzu. Jest on niezwykle ostry, ale można się przyzwyczaić do tego smaku. Wcześniej brałam te tabletki solo i szczerze mówiąc nie zauważałam ich spektakularnego działania (jak obiecuje producent). Odkąd łączę je z pieprzem Cayenne jest całkiem inaczej. Moja koncentracja (bo właśnie na nią ma wpływ miłorząb) jest w coraz lepszej formie, wreszcie potrafię się skupić na wykonywanej czynności. 

źródło: http://www.e-kulturystyka.com/index.php?artykul=52
BÓL:

Kapsaicyna zmniejsza nerwobóle (podana miejscowo na skórę niszczy w komórkach nerwowych tzw. substancję P, przewodzącą impulsy nerwowe do mózgu), bóle stawów (w tym przypadku stosowania jest w postaci plastrów, balsamów rozgrzewających bądź maści), łagodzi swędzenie wywołane łuszczycą. 

RAK:

Wykazano także działanie antyrakowe kapsaicyny. Zwierzęta mające nowotwór, którym podawana była kapsaicyna zdrowiały. Jak to możliwe? Alkaloid dostając się do wnętrza organizmu "wyszukuje" komórki rakowe. Gdy je znajdzie, zabija mitochondria, które odpowiadają za podział i rozrost tychże komórek. Nie uszkadza przy tym komórek zdrowych. 

źródło: http://weightloss.allwomenstalk.com/safe-and-natural-appetite-suppressants/6
UKŁAD POKARMOWY:

Mimo ostrości, pieprz Cayenne ma bardzo korzystny wpływ na układ pokarmowy. Stymuluje komórki, które wyściełają żołądek do produkcji soków ochronnych, a także wykazuje działanie bakteriobójcze. Łagodzi wzdęcia oraz dolegliwości związane z wrzodami żołądka.

UKŁAD KRĄŻENIA:

Oprócz tego pieprz ten świetnie wpływa na nasz układ krążenia. Znacznie obniża poziom tzw. "złego" cholesterolu (LDL) we krwi. Rozpuszcza skrzepy. Pobudza krążenie krwi.

PRZEZIĘBIENIA:

Przyprawa ułatwia wydalanie śluzu (pomocne w czasie kataru) i likwiduje opuchliznę błon śluzowych, dzięki czemu świetnie radzi sobie także z leczeniem przeziębień. Można dodać ją do herbaty, uzyskując środek napotny. 
Przy bólach gardła polecane są płukanki z odrobiny papryczki i wody.

W KUCHNI:

Pieprz kajeński doskonale sprawdza się jako dodatek do potraw: sosów, sałatek, mięs. Pozwala oczyścić organizm z toksyn, pomaga w niestrawności. 

Stosowanie:

  • nalewka (doustnie, bądź do wcierania miejscowego),
  • wyciąg olejowy (ok. 1,5 kg ostrej papryki pokroić na jak najmniejsze kawałki razem z gniazdami nasiennymi, bo to właśnie w nich zawarta jest większość kapsaicyny. Zalać 1,5 litrem oleju- np. z pestek winogron lub lnianym. Odstawić na ok. 10 dni w chłodnie i ciemne miejsce, codziennie mieszając. Po upływie 10 dni zlać płyn do butelki. Stosować 5 razy dziennie przed jedzeniem po jednej łyżeczce. Ostry smak można złagodzić popijając płyn mlekiem.)
  • doustnie (1-2 łyżeczki przyprawy na dobę. Można dodawać do potraw. Takie stosowanie przyspiesza przemianę materii)
  • wcieranie maści (0,02-0,05% kapsaicyny) w miejsca uderzone, z obrzękami oraz w zmarznięte stopy. Należy pamiętać, by nie stosować wcierek na uszkodzony naskórek.
  • okłady z pieprzem (stosowane przy leczeniu reumatyzmu, owrzodzeń, bólów lędźwiowych czy nawet ukąszeń węża!)
źródło: http://www.biovea.com/ | http://www.biovea.com/ | http://www.sport-shop.pl/ | http://wchorobie.blogspot.com/2012/02/kapsaicyna.html |


Ciekawostka: 

Ekstrakty z papryczki, a także zażywanie papryczki "solo" (ok. 2 łyżeczki dziennie) może spowodować zwiększenie popędu płciowego i pogłębić odczuwanie bodźców seksualnych :D

Pieprz kajeński na urodę:
  • powiększenie ust- wystarczy odrobiną papryczki natrzeć usta. Efekt jest oczywiście krótkotrwały i trochę piecze, ale rzeczywiście usta stają się pełniejsze, wydatniejsze.
  • wcierka do włosów (osobiście nie próbowałam): łyżeczkę pieprzu wymieszać z 100 ml wódki lub oleju(wersja łagodniejsza). Wcierać niewielką ilość w skalp. Wcierka ma wpłynąć na szybszy porost włosów oraz pojawienie się tzw. "baby hair". (firma Green Pharmacy ma podobną wcierkę w swoim asortymencie: "olejek łopianowy z czerwoną papryką")
  • kosmetyki z ostrą papryczką są głównie stosowane na cellulit. Podobno niesamowicie ujędrniają skórę i oczywiście rozgrzewają ją. Sama mam już pomysł na balsam antycellulitowy domowej roboty z dodatkiem tej papryczki ;)
źródło: http://www.fitness-odchudzanie.pl/kremy_antycellulitowe.html | http://www.kosmetyki-tiande.com.pl/2013/06/ognista-formua-seria-kosmetykow-spa.html

Gdzie dostać przyprawę? 

W sklepach typu "świat przypraw" (na wagę). Firma Prymat oraz Kotanyi również posiada w swoim asortymencie pieprz Cayenne (ok. 2,50 zł/ 100 g). 

źródło: http://www.rajsmakosza.pl/pieprz-cayenne-25g-p-351.html

Słyszałyście o tej przyprawie? A może tak jak ja używacie jej? ;) Napiszcie mi w komentarzach :*
Pozdrawiam :*

Zapraszam także na ostatni post z serii "cudowne właściwości" (KAWA):




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...