poniedziałek, 30 grudnia 2013

Buble kosmetyczne roku 2013!

Witajcie Kochane!

Wczoraj pokazałam Wam moich ulubieńców roku 2013- jak zauważyłyście, było ich całkiem sporo. Właściwie mogłabym wybrać jeszcze więcej kosmetyków, które bardzo polubiłam, ale w końcu postawiłam na te 21 produktów. Niestety, jak to w życiu bywa, nie zawsze jest kolorowo i oprócz tak sporej liczby ulubieńców w tym roku trafiłam na kilka bubli. Wszyscy piszą o swoich hitach kosmetycznych roku, ale warto pokazać także te produkty, które wcale się nie sprawdziły- być może będzie to przestroga dla innych przed kupnem takiego produktu ;)
Jeżeli chcecie zobaczyć jakie kosmetyki okazały się dla mnie totalnym niewypałem to zapraszam do dalszej lektury ;) 



Przejdźmy zatem do kosmetyków, które się u mnie nie sprawdziły i raczej ich nie polecam. A są to:




1. PEELING CUKROWY Green Pharmacy o zapachu róży piżmowej i zielonej herbaty. Ten produkt pozostawia na mojej skórze niesamowicie tłusty film. Do tego po kilkukrotnym użyciu wyskoczyły mi na udach zaskórniki, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło. Nie podoba mi się również jego zapach. Więcej o nim --->KLIK
2. MASKA DO WŁOSÓW Argan+Keratin (arganowa maska do włosów)- Eveline. W serii arganowej z Eveline pokładałam spore nadzieje. Kusząca jest na pewno obecność olejku arganowego już na 3 miejscu w składzie. Niestety, nie wiadomo dlaczego produkty z tej serii kompletnie mi nie "podpasowały". 
Ten produkt bardzo ładnie pachnie, jest wydajny (dzięki bardzo gęstej konsystencji). I to by było na tyle plusów, bo maska nie robi z moimi włosami kompletnie nic- nie wygładza ich, nie odżywia, nie dodaje blasku. Włosy są po niej "tępe", wręcz suche. Jak dla mnie szkoda pieniędzy na ten kosmetyk. 
3.SZAMPON DO WŁOSÓW Argan+Keratin (arganowy szampon do włosów). Ma bardzo ładne opakowanie, niesamowicie gęstą, wręcz galaretowaną konsystencję i przyjemny zapach. Pojemność dość mała- 150 ml (przy cenie ok. 15 zł to dość mało). Po umyciu włosy są niesamowicie suche, splątane, każdy sterczy w inną stronę i niesamowicie się puszą. Zapewnienia producenta o nawilżeniu i wygładzeniu, ułatwieniu rozczesywania itp. to według mnie jedna wielka bzdura. Nawet po użyciu maski włosy nadal są splątane. Zdecydowanie nie polecam tej serii.


4. REGENERUJĄCY KREM NA NOC- Nivea Aqua Effect. Strasznie tłusty krem, dobrze nawilża, ale niestety spowodował na mojej skórze ogromny wysyp. Więcej o nim --->KLIK
5. KREM POD OCZY- Dermedic Hydrain 3 Hialuro. To krem przeznaczony do skóry suchej i odwodnionej. Bardzo dobrze nawilża skórę wokół oczu. Niestety w czasie jego stosowania odczuwałam spory dyskomfort. Oczy bardzo mnie szczypały, rano budziłam się z opuchlizną pod oczami. Ciągle zastanawiałam się skąd bierze się u mnie ta opuchlizna, aż w końcu znalazłam winowajcę, czyli ten krem. Po jego odstawieniu poczułam dużą ulgę. Gdyby nie fakt, że krem bardzo mnie uczulił, na pewno nie znalazłby się wśród bubli, bo całkiem dobrze spełnia swoją rolę (nawilżenie).
6. SUCHY OLEJEK DO CIAŁA Argan Oil- Eveline. I kolejny produkt z serii arganowej Eveline, którego niestety nie polubiłam. Po pierwsze bardzo przeszkadza mi opakowanie z atomizerem, który się zacina. By użyć tego produktu potrzebuję drugiej osoby, która mnie nim spryska, bo sama nie daję rady- ręce są tłuste, więc tym bardziej nie potrafię ogarnąć tego zacinającego się "pstryczka".  Do tego olejek ten niezbyt dobrze nawilża skórę- efekt nawilżenia jest bardzo krótkotrwały. Produkt słabo się wchłania. Choćbym chciała, nie potrafię się do niego przekonać.


7. MASECZKA NAWILŻAJĄCA- Rival de Loop. Mimo, że jest to maseczka nawilżająca, niestety nawilżenia skóry na pewno nie zapewnia. Nie robi z twarzą nic, poza potwornym szczypaniem. Po jej zmyciu twarz jest czerwona jak burak. Więcej o niej --->KLIK
8. MASECZKA RUMIANKOWA Reipinol'a- kolejny maseczkowy bubel. Zachowuje się na twarzy podobnie jak ta z Rival de Loop- powoduje straszne szczypanie i zaczerwienienie. Skóra jest po niej niesamowicie lepka. Zapach bardzo drażniący. Więcej o niej --->KLIK
9. KWAS GLIKOLOWY 70% - BioCosmetics. To produkt otrzymany w ramach współpracy z tą firmą, ale niestety muszę go skrytykować. Po pierwsze nie podoba mi się to, że producent podaje złe informacje na temat rozcieńczania tego kwasu. Nie wiem skąd wzięły się niektóre objętości, ale już mniejsza o to. Przygotowałam kwas o niskim stężeniu (ok. 10%)- czyli takim jakie powinno się stosować na samym początku przygody z kwasami. Po nałożeniu na buzię nic mnie nie szczypało. Przy cotygodniowym stosowaniu na twarzy zaczęło się pojawiać sporo podskórnych grudek- pomyślałam, że to normalne przy oczyszczaniu twarzy. Niestety grudki pozostały a do tego pory na nosie i na policzkach strasznie mi się rozszerzyły (wręcz zrobiły się małe "dziury" w twarzy, mimo, że po kwasie używałam maseczki ściągającej z glinki). Jestem bardzo rozczarowana, bo w tym kwasie pokładałam naprawdę spore nadzieje. 


To już wszystkie produkty, z którymi się nie polubiłam. Na szczęście jest ich znacznie mniej niż moich ulubieńców. Być może moje buble Was zdziwią- przypominam, że ja wyrażam tylko moje subiektywne zdanie na temat tych kosmetyków. Jeżeli Wy lubicie któryś z tych produktów to bardzo się cieszę ;)
Jak pewnie zauważyłyście, ten rok upłynął mi pod znakiem walki z moją cerą- raz mnie wysypało, po "wyleczeniu" się znów trafiłam na inny produkt, który spowodował u mnie powstanie zaskórników i tak w kółko. W nowym roku na pewno nie będę już tak eksperymentować z produktami do pielęgnacji twarzy. Na razie walczę z drobnymi bliznami, których nabawiłam się przy stosowaniu kwasu glikolowego. Na szczęście nie jest już tak źle jak jeszcze miesiąc temu ;)

A jakie produkty u Was w tym roku się nie sprawdziły? Napiszcie mi w komentarzach lub podajcie linka do swoich postów na ten temat ;)
Pozdrawiam ;*

niedziela, 29 grudnia 2013

Ulubieńcy kosmetyczni roku 2013

Cześć!

Rok 2013 dobiega końca, więc pora na podsumowania. W tym roku założyłam bloga, dzięki czemu moje zbiory kosmetyczne znacznie się powiększyły. Bardziej świadomie wybieram kosmetyki, choć niestety nie zawsze mi się to udaje- czasem po prostu mam chęć coś wypróbować i nie zwracam uwagi na to czy opinie o danym produkcie są dobre czy też nie. Dziś chciałabym Wam przedstawić moje ulubione kosmetyki tego roku. Mam nadzieję, że chętnie przeczytacie ten post i być może same wypróbujecie któryś z poleconych przeze mnie kosmetyków.


KOSMETYKI KOLOROWE:





1. PODKŁAD- w tej kategorii zwyciężył poznany przeze mnie całkiem niedawno Wake me up z Rimmela (kolor Ivory). Podkład ma średnie krycie, ale dla mnie całkowicie wystarczające. Długo utrzymuje się na buzi, delikatnie ją rozświetla. Nie "zapycha".
2.PUDER sypki z Bourjois. Ładnie matuje twarz, jest lekki, bardzo drobny. Jego dużym plusem jest fakt, że nie zawiera parafiny. Nie jest komedogenny. Więcej o nim ---> KLIK
3. KREM BB- Under 20. Najlepszy krem BB jaki miałam okazję używać. Idealna alternatywa dla podkładu szczególnie w okresie letnim. Jest lekki, oprócz dobrego krycia zapewnia też świetne nawilżenie buzi.


4. KOREKTOR- Bourjois Healthy Mix. To również moje niedawne odkrycie. Do tej pory przerażała mnie jego cena, ale teraz wiem, że warto wydać na niego tyle pieniędzy (ok.40 zł). To najlepszy korektor pod oczy jaki miałam do tej pory. Świetnie kryje, nie obciążając i nie przesuszając przy tym delikatnej okolicy wokół oczu. Można go również używać punktowo na wypryski czy zaczerwienienia.
5. KOREKTOR DO BRWI- Delia. Służy mi od początku roku i niestety powoli mi się kończy. Jest trudno dostępny (głównie dostaniemy go w sieci), ale wart zakupu. Świetnie ujarzmia nasze brwi, przez co utrzymują się w miejscu dosłownie cały dzień. Nadaje im też delikatny brązowy kolor.
6. PALETKA CIENI- Sleek Oh so special. Paletek Sleeka chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Są niedrogie, cienie są dobrze napigmentowane, nie osypują się przy aplikacji. Oh so special to idealna paletka na początek przygody z makijażem. Zawiera cienie w kolorach różu, brązu, ale także matową biel oraz czerń. Tą paletką można wykonać każdy makijaż- zarówno dzienny jak i mocniejszy wieczorowy. Matowy brąz i szary używam codziennie do brwi.


7. RÓŻ z olejem arganowym- Paese. Jak widzicie na zdjęciu, opakowanie niestety uległo zniszczeniu. Sam produkt jest jednak świetny. Jest to najczęściej używany przeze mnie róż, głównie ze względu na jego niesamowitą trwałość na policzkach. Nie "pyli" się przy aplikacji, ma bardzo ładny typowo różowy kolor. Zawiera delikatne drobinki, które dodatkowo rozświetlają policzki. Do tego ślicznie pachnie.
8. BRONZER z W7-Honolulu. Do tej pory nie używałam bronzerów, głównie dlatego, że jako osoba niedoświadczona w makijażu miałam problem z ich aplikacją. Zazwyczaj robiłam sobie na twarzy brzydkie plamy. Ten bronzer okazał się produktem idealnym do wykonturowania twarzy. Ładnie się nakłada, nie robi plam, jest matowy. Kolor jest również bardzo ładny- typowo brązowy, w ogóle nie wchodzi w odcienie pomarańczy czy czerwieni. 
9. POMADKA E.l.f.- Flirtatous. Idealna fuksjowa pomadka, którą wręcz kocham używać- w każdą porę roku. Nie wysusza ust, niestety podkreśla suche skórki. Dla mnie jest ideałem, bo jest trwała, ładnie wygląda na ustach, a kosztuje tylko 5,90 zł!


10. PĘDZLE HAKURO- tutaj wybrałam tylko 3 (H13, H77, H70), ale wszystkie są naprawdę świetne i do tego niezbyt drogie. Tymi trzema pędzlami jestem w stanie zrobić cały makijaż. Są bardzo milutkie, H13 traci niestety włosie. Wykonywanie makijażu przy użyciu tych pędzli to sama przyjemność.
11. ODŻYWKA DO PAZNOKCI- Eveline 8 w 1. Dla niektórych produkt ten jest wrogiem nr 1, mnie odratował łamiące się i przebarwione paznokcie. Przeszłam kurację według zaleceń producenta- czyli nakładanie odżywki przez 4 dni po jednej warstwie, następnie zmycie wszystkiego i powtarzanie serii przez nie dłużej niż 30 dni. Teraz używam jej jako lakieru bazowego- odżywka wzmacnia moje paznokcie i zapobiega odbarwieniu płytki paznokciowej.
12. SECHE VITE- czyli lakier nawierzchniowy/ wysuszacz lakieru. Dostałam go na spotkaniu blogerek ( w wersji mini) i teraz nie mogę już bez niego żyć. Wiele razy nie chciało mi się malować paznokci tylko dlatego, że nie miałam wystarczająco dużo czasu na ich suszenie. Malowanie przed snem kończyło się odciśnięciem poduszki na lakierze. Po użyciu Seche Vite lakier wysycha w dosłownie 30 sekund. Dodatkowo paznokcie pięknie się błyszczą. Ten produkt jest wart każdej ceny.

KOSMETYKI PIELĘGNACYJNE:




13. MASKA DO WŁOSÓW- Inebrya. To maska, którą wybrałam sobie w ramach współpracy z hairstore.pl. Jej recenzja jest gotowa i pojawi się na blogu 2 stycznia. Powiem szczerze, że to najlepsza maska do włosów jaką miałam okazję używać. Ujarzmia moje niesforne kosmyki, powoduje, że włosy nie puszą mi się tak bardzo jak zwykle. Do tego włosy po jej użyciu świetnie się rozczesują i pięknie pachną.
14. KREM DO RĄK- Evree- odżywczy krem, dobrze nawilża dłonie, nie pozostawia na skórze tłustej warstwy. Więcej o nim ---> KLIK
14. OLEJ ARGANOWY- używany przeze mnie wyłącznie pod oczy. Cudownie nawilża okolice pod oczami, wygładza skórę. Przy tym nie uczula mnie tak jak praktycznie wszystkie kremy pod oczy.


16. KORUND MIKROKRYSTALICZNY do mikrodermabrazji. To nic innego jak w pełni naturalny peeling. Bardzo mocno zdziera naskórek, więc na pewno nie polecam go osobom o cerze wrażliwej, bądź naczynkowej. Dogłębnie oczyszcza skórę, wygładza i rozjaśnia. Więcej o nim --->KLIK
17. PŁYN MICELARNY- Bebeauty. O tym produkcie też dużo pisać nie trzeba- tani, świetnie zmywa makijaż, nie podrażnia skóry.
18. WODA RÓŻANA- Dabur. Moja alternatywa toniku. Pięknie pachnie, oczyszcza i odświeża twarz. Łagodzi podrażnienia oczu (jako kompres). Więcej o niej ---> KLIK


19. BUDYŃ DO CIAŁA- Skarb Matki. Do tej pory nie przepadałam za balsamowaniem ciała. Denerwowało mnie to uczucie "tłustości". Budyń do ciała nie pozostawia na skórze tłustego, nieprzyjemnego filmu. Szybciutko się wchłania, pozostawiając skórę jedwabistą w dotyku. Do tego pięknie pachnie (czekoladowo-pomarańczowo). Uwielbiam go używać i na pewno kupię następne opakowanie.
20. ŻEL DO MYCIA TWARZY Effaclar- La Roche-Posay. Pokochałam go miłością bezwarunkową i nie wyobrażam sobie już bym mogła umyć swoją twarz innym żelem. Oczyszcza twarz tak doskonale, że skóra aż "piszczy" z czystości. Dzięki niemu pozbyłam się sporej ilości zaskórników. Moja mama śmieje się, gdy mówię wieczorem, że nie mogę się doczekać rana, aż znów umyję twarz tym żelem :D 
21. ZMYWACZ DO PAZNOKCI wzmacniający- Sally Hansen. Do zmycia lakieru z jednej dłoni wystarczy dosłownie jeden płatek kosmetyczny nasączony tym zmywaczem. Nie ma lakieru, z którego zmyciem ten produkt ma problemy- zmywa świetnie lakiery brokatowe/piaskowe. Na paznokciach pozostawia kwiatowy zapach (choć w opakowaniu śmierdzi jak prawie każdy zmywacz acetonem). 

To już wszyscy moi ulubieńcy tego roku. Nazbierało się tego całkiem sporo. Większość z tych produktów poznałam dopiero w ostatnim czasie, ale tak bardzo mnie zachwyciły, że nie mogło ich zabraknąć w tym zestawieniu. 
Chętnie poczytam o Waszych ulubieńcach roku. Przygotowałam dla Was jeszcze 2 posty tego typu, a mianowicie "moje kosmetyczne odkrycia tego roku" oraz, żeby już nie było tak kolorowo: "buble 2013 roku"- tych na szczęście jest znacznie mniej niż ulubieńców. Który post chcecie zobaczyć najpierw? Napiszcie mi w komentarzach ;)
Pozdrawiam ;*

sobota, 28 grudnia 2013

Puder sypki Bourjois

Cześć!

Dziś przedstawię Wam mój ulubiony w ostatnim czasie puder sypki z Bourjois, który dorwałam na promocji -40% w Rossmannie. Powiem szczerze, że nad jego zakupem długo się wahałam. Potrzebowałam puder sypki, ale nie wiedziałam czy wybrać ten czy z Manhattanu. Porównując wszystkie za i przeciw wybrałam ten. Dlaczego? O tym przeczytacie za chwilę.


Puder znajduje się w okrągłym plastikowym słoiczku. Opakowanie to według mnie jedyny minus tego produktu. Wieczko nie jest zakręcane, a jedynie nakładane na spód opakowania, więc odpada noszenie tego pudru w torebce. 


W środku znajduje się puszek- bardzo miły, miękki, nakładanie nim pudru to sama przyjemność. Do tej pory nakładałam puder wyłącznie pędzlem, ale po pierwszym użyciu tego puszka byłam zachwycona. Po pierwsze jest on milszy w dotyku niż pędzel, więc po prostu przyjemniej jest go używać. Po drugie- dzięki "wciskaniu" pudru puszkiem efekt matu utrzymuje się znacznie dłużej. 


Opakowanie jak w większości pudrów sypkich posiada sitko, przez które wychodzi nam tyle pudru ile chcemy. Niestety w tym przypadku wcale tak nie jest. Sitko ma dość duże otwory, a puder jest niesamowicie miałki, przez co podczas używania troszkę go tracimy. Plusem pudru jest na pewno jego spora pojemność- aż 32 gramy (dla porównania puder z Manattanu ma 20 gramów, a z Essence tylko 11). 


Dzięki tej pojemności cena pudru aż tak bardzo mnie nie przeraziła. W cenie regularnej dostaniemy go w Rossmannie za ok. 60 zł, podczas za puder z Manattanu, którego jest znacznie mniej zapłacimy ok.30 zł.
Co więcej, ten puder nie zawiera parafiny (jak jego "konkurent" z Manhattanu). Według producenta nie jest dzięki temu komedogenny. Tutaj zgodzę się z producentem, bo puder nie powoduje u mnie wysypu "nieprzyjaciół" na twarzy.

Mój puder to odcień 01 peach. Jak sama nazwa wskazuje jest to kolor delikatnie brzoskwiniowy. Na twarzy tego koloru szczerze mówiąc nie widać, więc równie dobrze mogłabym ten puder nazwać pudrem transparentnym



Produkt ten idealnie stapia się z twarzą, ładnie ją matuje. Nie jest to ""płaski" mat, lecz bardzo delikatny, "miękki". Puder nie daje efektu maski, ale doskonale wygładza twarz, powodując, że wygląda ona prawie tak samo jak po retuszu w jakimś programie graficznym ;) Jak już wcześniej pisałam, puder ten jest niesamowicie drobno zmielony- dzięki temu świetnie nadaje się d przypudrowania np. korektora pod oczami. Utrwalenie całego makijażu twarzy wymaga jedynie niewielkiej ilości tego pudru.
Jeżeli chodzi o trwałość to jest to ok. 5, a czasem nawet 8 godzin ( w zależności od tego jak aktywny mamy dzień). 



Puder ma także bardzo ładny, delikatny zapach. Dzięki zawartości barwnika CI77019 czyli miki powoduje naturalne rozświetlenie cery. Mika jest naturalnym półproduktem kosmetycznym o perłowym połysku. Odbija światło, wygładzając optycznie drobne zmarszczki czy też pory. Sprawia, że twarz wygląda bardzo zdrowo. Nie jest to jednak tandetny blask jak w przypadku produktów, które zawierają w sobie brokat. 



Ogólnie: Puder sypki z Bourjois mogę polecić każdemu. Mimo tandetnego opakowania sam produkt jest naprawdę godny uwagi. Puder idealnie dopasowuje się do koloru skóry, więc będzie pasował praktycznie każdej osobie. Jest niesamowicie miałkim pyłkiem, który idealnie wtapia się w twarz, dając efekt wygładzenia i delikatnego rozświetlenia, bez efektu maski. Całkiem dobrze radzi sobie z matowieniem twarzy. Efekt matu utrzymuje się kilka godzin. Cena produktu jest dość wysoka (ok. 60zł). Myślę jednak, że stosunek ceny do jakości jest jak najbardziej odpowiedni. Za taką jakość można zapłacić nawet więcej. Opakowanie zawiera aż 32 gramy produktu, więc wystarczy on na bardzo długi okres używania.


A jaki jest Wasz ulubiony puder? Napiszcie mi w komentarzach :)
Pozdrawiam ;*

piątek, 27 grudnia 2013

Wigilijna przesyłka od Tołpy

Cześć Dziewczyny!

Jak tam po świętach? Ja powiem Wam szczerze, że jakoś w tym roku nie czułam tego świątecznego klimatu. Może to brak śniegu, a może fakt, że jestem coraz starsza i coraz mniej przeżywam takie "wzniosłe" chwile. Jedyną radością dla mnie jest teraz możliwość długiego odpoczynku. Mogę się troszkę odstresować, odetchnąć, bo niedługo sesja i znów mnóstwo nauki i kompletny brak czasu. Przechodząc jednak do rzeczy. Jak wiecie, brałam udział w spotkaniu śląskich bloggerek w moim mieście- Rybniku. Firma Tołpa była jednym ze sponsorów tego spotkania, niestety paczuszki nie dotarły na spotkanie. Dlatego też zostały one wysłane każdej uczestniczce spotkania do domu. Bardzo długo czekałyśmy się na te paczki. Szczerze mówiąc ja myślałam, że już ich nie dostaniemy, aż tu nagle w Wigilię z samego rana przyjechał kurier. Bardzo się ucieszyłam, gdy odebrałam paczuszkę. A gdy zobaczyłam co znajduje się w środku, byłam już w pełnej euforii! ;) 
Same zobaczcie co kryło się w paczce od Tołpy:


I po kolei:


  • nawilżający żel pod prysznic - seria botanic
  • delikatny płyn micelarny - seria botanic
 


  •  orzeźwiający peeling-maska z serii spa eco




  •  odprężający krem-serum do masażu z serii spa eco




  •  łagodzący krem wzmacniający do cery naczynkowej- seria dermo face
  • nawilżający krem odprężający- eliminuje oznaki stresu- seria dermo face




  •  ujędrniające serum liftingujące- seria dermo body
  • ekspresowe serum antycellulitowe 14 dni- seria dermo body




  • próbki: 2xłagodzący koncentrat wzmacniający do cery naczynkowej, 2x s.o.s. ochronny krem sportowy dla mężczyzn oraz odżywczy krem regenerujący
Używałyście któryś z tych produktów? Który kosmetyk Was najbardziej zainteresował? Ja sama nie wiem od czego mam zacząć testy. Na razie używałam tylko krem-serum do masażu, które pięknie pachnie i rzeczywiście działa odprężająco i kojąco na zmysły ;)

Pozdrawiam Was serdecznie ;*

niedziela, 22 grudnia 2013

Wyniki rozdania z Firmoo!

Kochane!

Podliczyłam wszystkie głosy. Niestety dwie osoby nie mogły wziąć udziału w rozdaniu, bo nie spełniały podstawowego warunku- nie są obserwatorami mojego bloga.



 Z całej reszty wylosowałam zwycięzcę oraz osoby, które otrzymują voucher uprawniający do 50% zniżki na okulary i darmowej dostawy.

Vouchery otrzymują:







A darmowa para okularów leci do:


Tak więc podsumowując:
Darmowe okulary wygrywa Mariska.
Zniżki otrzymują: welcometoparadise, Natalia D, Princessa Egoistka, Anissiax3, Cytrynowe_Marzenie

Wszystkim bardzo gratuluję i już piszę do Was maila z informacją o wygranej ;)

Pozdrawiam ;*

środa, 18 grudnia 2013

Matowy piasek bez matu i bez piasku czyli Wibo WOW sand effect

Cześć dziewczyny!

Kiedy w blogosferze zaczęło być głośno o lakierach o piaskowej strukturze, sama zapragnęłam taki mieć. Podczas każdej wizyty w drogerii przyglądałam się tym lakierom, ale na żaden nie potrafiłam się zdecydować. Głównie dlatego, że ich gama kolorystyczna nie jest zbyt szeroka, a mnie ciężko dogodzić pod względem koloru. Pewnego razu w Rossmannie moją uwagę przykuł bohater dzisiejszego posta czyli matowy piasek od Wibo.


Lakier pochodzi z serii WOW sand effect. Buteleczka bardzo charakterystyczna dla Wibo- szklany prostokąt z czarną nakrętką. Pojemność tego lakieru to 8,5 ml.



Mój lakier (nr 3) to soczysta czerwień. Uwielbiam takie kolory na swoich paznokciach. Według mnie czerwone paznokcie to bez wątpienia jeden z atrybutów kobiecości. Rzadko widuję takie piękne czerwienie, więc wiedziałam, że ten lakier musi być mój. Dodatkowo obietnica matu i piasku jednocześnie- myślałam, że nie mogłam lepiej trafić. Co prawda w buteleczce lakier nie wyglądał na piaskowy, ale uwierzyłam w zapewnienia producenta. Po pomalowaniu paznokci trochę się rozczarowałam- o ile kolor na paznokciach wygląda równie ładnie co w opakowaniu,  o tyle ani matu ani piasku na paznokciach nie ma. Nie powiem, zdziwiło mnie to, no bo jak to- od kilku miesięcy przymierzam się do zakupu piasku i jak w końcu na jakiś się zdecydowałam to okazuje się być bublem?! Lakier nie ma całkiem gładkiej struktury, gdzieniegdzie widać jakieś kropeczki, ale tylko wtedy, gdy nałożymy na paznokcie naprawdę cieniutką warstewkę. Do krycia lakier potrzebuje 2 warstwy.
Nie wiem czy trafiłam na taki felerny egzemplarz czy też wszystkie lakiery z tej serii tak się zachowują na paznokciach.



Muszę jednak przyznać, że mimo wszystko bardzo polubiłam się z tym lakierem i nie żałuję, że go kupiłam. Ma niesamowitą trwałość. Zazwyczaj lakiery trzymają się u mnie do 4 dni, a ten nawet około tygodnia (i to przy normalnym trybie życia tzn. mycie- a uwierzcie, że w laboratorium przez 3 dni w tygodniu myję strasznie dużo szkła:D, sprzątanie itp.). Zdjęcia, które widzicie były robione po 3 dniach "noszenia" tego lakieru, a odprysków prawie nie ma. 



Pędzelek z lakieru jest dość cienki, ale całkiem przyjemnie maluje się nim paznokcie.Konsystencja lakieru jest raczej rzadka- lakier idealnie rozprowadza się po płytce paznokciowej. Niestety 2 warstwy lakieru schną dość długo.
Lakier bardzo łatwo się zmywa (zapewne, gdyby naprawdę był lakierem piaskowym, jego zmywanie przysporzyłoby więcej trudności).


Cena: ok. 7zł
Dostępność: Rossmann

Ogólnie: Ten lakier do paznokci mogę polecić przede wszystkim miłośniczkom czerwieni na paznokciach. Kolor tego lakieru jest przepiękny, soczysty. Gdy pomaluję nim paznokcie, wiele osób pyta mnie co to za lakier, bo "kolor ma boski" ;) Trwałość lakieru jest według mnie świetna. Na moich paznokciach potrafi utrzymać się do tygodnia (z niewielkimi odpryskami). Jeżeli szukacie lakieru piaskowego to ten na pewno nie jest dla Was:)


Macie może lakier z tej serii? Czy Wasz egzemplarz również nie daje piaskowego efektu? Napiszcie mi w komentarzach ;)

Pozdrawiam ;*
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...