Cześć Dziewczyny!
Dziś krótka recenzja okiem mojej mamy. Opowiemy Wam o produkcie, który mimo, że przeznaczony jest dla kobiet 50+, sprawdzi się też u znacznie młodszych. Jeżeli jesteście ciekawe co sądzimy o serum Babci Agafii, zapraszam do czytania ;)
Moja mama dość sceptycznie podchodzi do testowania nowych kosmetyków, szczególnie tych do twarzy. Jako osoba o skórze wrażliwej, alergicznej, ma swoje sprawdzone kremy do twarzy, których nie potrafi zamienić na nic innego (a raczej boi się to zrobić, z obawy o to, że znów coś ją uczuli). Namówiłam ją na serum Babci Agafii tylko dlatego, bo wierzyłam, że jego naturalny skład (według producenta 98% to składniki roślinne) nie może wyrządzić jej cerze żadnej krzywdy. I rzeczywiście tak się stało. Produkt nie uczulił, a mama chętnie go używa.
Serum Babci Agafii znajduje się w szklanej buteleczce (o pojemności 30 ml) z pipetką. Niestety albo trafiłyśmy na wadliwy egzemplarz albo to opakowanie nie jest zbyt dobrze przemyślane. Pipetka nie zasysa produktu, więc za jej pomocą możemy sobie jedynie 'wygrzebać' produkt z opakowania. Raczej nie tak powinna działać pipeta ;)
Serum Babci Agafii ma konsystencję lekkiego, wodnistego kremu do twarzy/mleczka. Na początku trochę mnie to zdziwiło, bo sera kojarzyły mi się z czymś znacznie bardziej skoncentrowanym niż kremy, a tutaj tak nie jest. Biały kremik szybko wchłania się w skórę, pozostawiając ją wygładzoną i napiętą (nie ściągniętą). Mama stosuje ten produkt na twarz, szyję i dekolt. Serum nawilża, ale dla mojej mamy nawilżenie to nie jest wystarczające, dlatego też po jego wchłonięciu nakłada dodatkowo krem. Mimo to mama lubi ten produkt, właśnie ze względu na to wygładzenie, które daje. Po dłuższym stosowaniu drobne zmarszczki są spłycone, cera jest bardziej jędrna. Serum nie pozostawia tłustego filmu, nadaje się do stosowania pod makijaż. Dodatkowo bardzo ładnie pachnie (ziołowo-kwiatowo).
Mimo, że serum przeznaczone jest dla osób 50+, ja również czasem po nie sięgam. Rzeczywiście skóra po jego zastosowaniu jest bardziej napięta, gładka i co dla mnie ważne, nie tłusta. Nawet ja, osoba z cerą mieszaną, mogę nakładać ten produkt pod makijaż bez obawy, że podkład się 'zroluje'. Mojej młodej cerze takie nawilżenie zdecydowanie wystarczy (choć czasem wolę użyć czegoś, co ma bardziej bogatą konsystencję).
Plusy produktu:
-naturalny skład (kosmetyk nie uczulił wrażliwej skóry mojej mamy),
-opakowanie (mimo, że pipetka nie działa, nie musimy grzebać palcem w produkcie, więc nie przenosimy bakterii),
-ogromna wydajność,
-przystępna cena (ok. 25 zł)
SKŁAD:
- Aqua with infusions extract of Eleutherococcus Senticosus Extract- woda z wyciągiem z eleuterokoku kolczastego. Poprawia stan skóry, zmniejsza podatność skóry na infekcje, zwiększa gładkość i elastyczność skóry.
- Echinacea Purpurea Extract- wyciąg z jeżówki purpurowej. Aktywuje proces regeneracji komórek, stymuluje syntezę kolagenu i kwasu hialuronowego (poprawia stopień nawilżenia głębszych warstw naskórka).
- Schizandra Chinensis Extract- wyciąg z cytryńca chińskiego. Silny przeciwutleniacz.
- Organic Cetraria Islandica Extract- wyciąg z płucnicy islandzkiej. Ma właściwości antyseptyczne, bakteriobójcze, nawilżające, przeciw łuszczycowe, oczyszczające.
- Organic Camellia Sinensis Extract- wyciąg z zielonej herbaty.Ma działanie drenujące pobudza mikrokrążenie skóry), przeciwzapalne, redukuje rumień. Ponadto jest silnym antyutleniaczem, bierze udział w procesie syntezy kolagenu i elastyny.
- Rhodiola Rosea Extract- wyciąg z różeńca górskiego. Chroni przed działaniem promieni UV, jest silnym antyutleniaczem.
- Glycerin- gliceryna. Działa nawilżająco.
- Glyceryl Stearate SE- emulgator.
- Helianthus Annuus Seed Oil- olej z nasion słonecznika. Zawiera witaminę E, więc ułatwia walkę z wolnymi rodnikami. Dodatkowo nawilża, zmiękcza i wygładza skórę.
- Rubus Chamaemorus Seed Oil- olej z nasion maliny moroszki. Wzmacnia naturalną ochronę skóry. Odżywia, nawilża, wygładza.
- Xanthan Gum- zagęstnik.
- Sodium Hyaluronate- hialuronian sodu. Wiąże wodę w skórze. W kosmetyku pełni rolę humektantu.
- Benzyl Alcohol- konserwant.
- Benzoic Acid- konserwant.
- Sorbic Acid- konserwant.
- Organic Parfum- organiczna kompozycja zapachowa.
Myślę, że będzie to produkt idealny dla wszystkich kobiet, które chcą uelastycznić swoją cerę czy wygładzić drobniutkie zmarszczki. Dla osób 50+ serum może okazać się zbyt 'słabe', ale w towarzystwie dobrego kremu o bardziej bogatej konsystencji powinno dać radę :)
Miałyście ten kosmetyk? Używacie serum do twarzy? Napiszcie mi w komentarzach ;)
Pozdrawiam ;*
Wiem, co będe mogła kupić mojej mamie na najbliższą okazję :)
OdpowiedzUsuńGdzie można je kupić?
OdpowiedzUsuńJa kupowałam na stronie triny.pl ;) Jest mnóstwo stron, na których można kupić kosmetyki rosyjskie. A stacjonarnie powinno być m.in. w mydlarniach sprzedających rosyjskie kosmetyki ;)
UsuńNie używam serum do twarzy, ale zwykłe kremy jak najbardziej :D
OdpowiedzUsuńŁadnie zapakowane, skład też jest świetny. Tylko po co dawali zakraplacz do tego?
Nie mam pojęcia, ale niestety ta konsystencja zdecydowanie nie pasuje do takiego opakowania;/
Usuńja mam w tej wersji do 35 lat i jest całkiem ok. Może nie robi szału, ale całkiem dobrze nawilża i uelastycznia. Ja stosuję na noc w połączeniu z kwasem hialuronowym, ale stosowałam tez solo, zarówno na dzień jak i na noc i w każdej z tych wersji byłam całkiem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńw sumie moja mama ma 40+,a szuka dobrego produktu żeby spłycić zmarszczki to może bym jej doradziła;)
OdpowiedzUsuńmoże podaruję je mamie na najbliższą okazję :)
OdpowiedzUsuńMoja mama również od lat używa tylko jednego kremu i również jak proszę ją o testy to ciężko jest ;)
OdpowiedzUsuńhaha dobre żarty :D
OdpowiedzUsuńmojej mame do 50 jeszcze trochę brakuje ale warto pamiętać ;)
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie czy w ogóle wiesz o czym ten wpis jest :D
OdpowiedzUsuńnie używam żadnego serum :D
OdpowiedzUsuńJeszcze długo nie dla mnie, ale będę wiedzieć co polecić. :-)
OdpowiedzUsuńCo do opakowania - identyczne ma serum Delii. Nie jest to zakraplacz czy pipeta, bo mimo wszystko kosmetyk jest zbyt gęsty, żeby go wciągnąć w pipetę. Ot, taki patyczek, ułatwiający dawkowanie, żeby nie wziąć zbyt dużo. Nie wiem jak to serum, ale Delia ma swoje bardzo wydajne i to, co się zbierze na końcówce, wystarcza na całą twarz. Dziwna konsystencja, zbyt gęste na płyn, zbyt rzadkie, żeby było kremem w pudełeczku.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy produkt,muszę sobie go zapisać :)mamce zrobię prezent:)
OdpowiedzUsuńja nie stosuję serum, przynajmniej na razie ;P a moją mamę trudno namówić do stosowania czegokolwiek ;P ma całą szafkę przeróżnych kremików itp. ale rzadko coś stosuje ;P
OdpowiedzUsuńNie miałam go ale wydaje się dość ciekawy :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie wygląda, moja mama ostatnio polubiła testowanie nowych produktów :)
OdpowiedzUsuńOoo super! Widzę, że nie tylko moja mama lubi testować różne produkty. Chętnie powiem jej o tym serum, myślę, że chętnie też wypróbuje :) Bardzo się cieszę, bo moja mama ma 56 lat, a ostatnio wzięła się za siebie - używa różnych kosmetyków, maluje się, chodzi do kosmetyczki i... dba o kondycję! To bardzo ważne w tym wieku, żeby nie siedzieć non stop w fotelu przed telewizorem, tylko żeby działać i robić coś dla siebie. Polecam ciekawy artykuł, który może stanowić inspirację dla osób po 50tce: http://schorzenia.net/5-sposobow-na-dobra-forme-po-piecdziesiatce/ - dlaczego i jak dbać o swoją formę, gdy ma się 50+ :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń