poniedziałek, 12 sierpnia 2013

(bardzo) Spóźnieni ulubieńcy lipca

Już 1/3 sierpnia za nami, a ja dopiero dziś przychodzę do Was ze swoimi ulubieńcami minionego miesiąca. Jako, że jest to mój pierwszy post kosmetyczny, pojawiły się niewielkie problemy natury technicznej, które spowodowały opóźnienie mojego debiutu. Mam jednak nadzieję, że od dziś uda mi się wstawiać posty regularnie.
Lipiec to miesiąc, który upłynął mi pod znakiem błogiego lenistwa i długo wyczekiwanych wakacji. Z powodu wysokiej temperatury, na mojej twarzy rzadko pojawiał się makijaż, dlatego też większość z przedstawionych poniżej rzeczy (których jest swoją drogą i tak niewiele) to kosmetyki pielęgnacyjne.
Ale dosyć już wstępu, przejdźmy do rzeczy.


                                                    























Tylko (albo aż) 7 kosmetyków zasłużyło na miano ulubieńców minionego miesiąca. Pierwszym z nich jest dobrze znana i lubiana Maybelline the Colossal Volum' Express Mascara. Znalazłam ją na 50% promocji podczas likwidacji jednej z moich ulubionych okolicznych drogerii. Okazało się, że jej zakup był strzałem w dziesiątkę. Mascara ta ma intensywny czarny kolor, doskonale podkręca rzęsy, rozczesuje je i lekko pogrubia. Łatwo się zmywa (nie jest wodoodporna), co mnie osobiście cieszy. Świetnie radzi sobie jako tusz na co dzień. Dla mnie jest produktem, który mogę polecić Wam z czystym sumieniem. Cena w regularnej sprzedaży to ok. 30 zł. Posiadaczki karty LifeStyle z Superpharm mogą kupić ją teraz w promocji za 17,99 zł.

Następną rzeczą jest rękawica do peelingu zakupiona na wakacjach w Turcji za "śmieszne pieniądze"-ok.4 zł. Okazała się ona najlepszą myjką/rękawicą jaką w życiu miałam (pobija nawet moją do niedawna ukochaną rękawicę sizalową). Delikatnie peelinguje ciało, pozostawiając skórę gładką i przyjemną w dotyku. Używam jej codziennie i nie wyobrażam sobie już kąpieli bez tego "gadżetu". Wykonana w 100% z bawełny. Żałuję, że kupiłam tylko jedną. Jak można zauważyć na opakowaniu, jest to rękawica do tzw. hamamu (łaźnia turecka). Używanie jej pobudza krążenie krwi w organizmie, ułatwia walkę z cellulitem itp.












                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                             Odkryciem minionego miesiąca były 2 rzeczy. Pierwsza z nich to maseczka rozświetlająca Rival de Loop
z ekstraktem z ogórka. Wrzuciłam ją do koszyczka w Rossmannie bez większego namysłu. Potrzebowałam czegoś, co nawilży moją twarz po długotrwałym przebywaniu na słońcu, a cena tej maseczki bardzo mnie skusiła. Opakowanie składa się z 2 oddzielnych saszetek i zapłacić za nie trzeba niecałe 2 zł. Mimo niskiej ceny, maseczka ta naprawdę jest niezła. Dobrze nawilżyła moją cerę. Rozświetlenia nie zauważyłam, ale to nie było dla mnie priorytetem. Maska jest wydajna, mimo, że opakowanie podzielone jest na 2 części, mnie wystarcza na 4 razy-na twarz, szyję i dekolt.
Drugim, również rossmanowskim produktem jest szampon do włosów Alterra Glanz Shampoo Aprikose & Weizen, w którym się wprost zakochałam. Jest to pierwszy szampon, po którego użyciu, nawet bez zastosowania odżywki, moje włosy można bez problemu rozczesać (co jest nie lada wyczynem, przy włosach sięgających prawie pośladków). Szampon ten znakomicie oczyszcza włosy, co jest oczywiście najważniejsze w tego typu produktach. Dodatkowo pachnie on wprost nieziemsko- zapach ten kojarzy mi się z Delicjami, które uwielbiam <3. Cena to ok.10 zł za 200 ml. Ja kupiłam swój w promocji za ok. 6,50 zł.












                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                      Teraz pora na 2 produkty do ust. Jeden z nich to produkt, którego nikomu przedstawiać nie trzeba. Jest to mój ulubieniec nie tylko lipcowy, ale wręcz całoroczny. Mowa tutaj o Nivea Lip Butter o smaku karmelowym. Masełko to doskonale radzi sobie nawet z najbardziej spierzchniętymi ustami, mocno je nawilżając. Ja stosuję je przede wszystkim na noc (nakładam dość grubą warstwę). Rano budzę się z zdrowo wyglądającymi ustami, bez suchych skórek. Jedynym minusem jest opakowanie. Produkt trzeba nakładać palcem, co nie jest zbyt higieniczne. Cena to ok. 10 zł. Masełko to można znaleźć prawie w każdej drogerii- Natura, Superpharm, Rossmann, Hebe
i w innych.

Drugim produktem do ust jest pomadka Elf Essential Lipstick w pięknym fuksjowym kolorze (Flirtatious). Jest to jedna z 4 pomadek z tej serii, które można znaleźć w mojej kosmetyczce. Ta stała się ulubieńcem ze względu na swój idealny kolor, wpisujący się świetnie w letnie klimaty. Fuksja na ustach ożywia całą twarz i "robi" cały makijaż. Mój niezbędnik jeżeli chodzi o wakacyjną "kolorówkę". W dodatku kosztuje tylko 5,90 zł i możecie ją kupić tutaj .















                                                                                                                                             







            Ostatnim ulubieńcem ( raczej ostatnimi ulubieńcami) lipca są pianki do golenia Venus, bez których nie wyobrażam sobie letniej pielęgnacji ciała. Idealnie nawilżają skórę, ułatwiając golenie. Dzięki tym produktom nie musimy zmagać się z nieprzyjemnymi i czasem wręcz bolesnymi podrażnieniami na skórze. Są bardzo wydajne. Koszt to ok. 6 zł. Posiadam oby dwie wersje zapachowe tj. konwalia oraz melon&grejpfrut, ale to ta druga jest moim zdecydowanym faworytem, zapach konwalii bardzo mnie drażnił i cieszyłam się, gdy pianka ta ujrzała dno.

I takim oto sposobem dobrnęłam do końca swojego pierwszego posta. Mam nadzieję, że teraz pójdzie mi tylko lepiej. 
A jacy są Wasi ulubieńcy minionego miesiąca? Piszcie mi w komentarzach ;)

4 komentarze :

  1. Też lubię pianki Venus :) Ale i tak najlepsza dla mnie okazała się pianka Gillette, wersja dla wrażliwej skóry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz właśnie już denkuję kolejną piankę Venus, więc dziękuję za informację, na pewno wypróbuję tę z Gilette:)

      Usuń
  2. Pianka Venus ratowała mnie, gdy moje nogi były podrażnione, a trzeba było je znowu ogolić! Chwała jej za to! Ciekawi mnie jeszcze w wersji owoce leśne czy jakoś tak :>
    Równie dobrze sprawdza się u mnie tusz od Maybelline :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten tusz jest świetny, szkoda, że w cenie regularnej jednak dość drogi ;) Dobrze, że często zdarzają się na niego promocje. Nie słyszałam nigdy o Venus owoce leśne, myślałam, że są tylko te 2 wersje, muszę poszukać ;p

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...