Cześć Dziewczyny!
Pewnie jesteście zdziwione dzisiejszym tytułem- no bo jak to, chleb we włosach? Włosomaniaczki i osoby używające kosmetyków naturalnych pewnie już domyślają się, że bohaterem dzisiejszego posta będzie maska wzmacniająca korzenie włosów Rosyjska Bania (Receptury Babuszki Agafii) na bazie chleba żytniego i zsiadłego mleka. Maskę dostałam od chłopaka, chciał dobrze, wiedział, że mam problem z wypadanie włosów, więc udał się do mydlarni i kupił ten produkt. Niestety, mam co do tej maski mieszane uczucia. Jeżeli chcecie wiedzieć dlaczego, zapraszam do dalszego czytania.
Informacje producenta:
Maska do włosów na bazie zsiadłego mleka oraz żytniego chleba. Wchodzące w skład maski składniki wzmacniają korzenie włosów, chronią włosy, zapobiegają nadmiernemu wypadaniu włosów, napełniają włosy energią i zdrowym wyglądem. Chleb żytni to źródło witamin, dlatego w Rosji od wielu lat używany jest jako skuteczny środek do pielęgnacji włosów. Chleb żytni odżywia, ujędrnia, regeneruje, zapobiega rozdwajaniu się włosów i ich łamliwości. Kefir wzmacnia strukturę włosów, poprawia krążenie krwi, nadaje włosom objętość, blask i ułatwia rozczesywanie.
Opakowanie:
Plastikowy przezroczysty słoiczek o pojemności 400 ml przypominający słoiczek z konfiturami :)
Kolor/Konsystencja:
Maska ma jasnożółty kolor. Konsystencja dość rzadka, przez po produkt przecieka przez palce i jest niewydajny.
Zapach:
Bardzo przyjemny, słodki, waniliowy. Na pewno nie przypomina zapachu kefiru i chleba.
Cena:
Waha się od 15 do 25 zł. Tutaj kupicie tą maskę za 15 złotych, zaś ceny w sklepach stacjonarnych są znacznie wyższe, bo sięgają czasem aż 25 zł.
Dostępność:
Sklepy internetowe z kosmetykami naturalnymi oraz rosyjskimi. Mydlarnie stacjonarne (np. Mydlarnia Skarby Świata Całego w Rybniku).
Moja opinia:
Po otwarciu słoiczka bardzo zaskoczył mnie przyjemny zapach maski. Sądząc po tym, że maska zawiera zsiadłe mleko i chleb żytni mogłoby się spodziewać, że będzie to niezły śmierdziuszek, a tu mój nos miał bardzo fajną niespodziankę. Zapach dość długo utrzymuje się na włosach. Rozczarowała mnie rzadka konsystencja, przez którą produkt był dla mnie zupełnie niewydajny. 400 ml starczyło mi na około 8 użyć, przy czym zaznaczam, że moje włosy są bardzo długie, bo sięgają prawie pasa, więc chcąc nie chcąc muszę nałożyć na nie bardzo dużo produktu. Maska przeznaczona jest głównie do włosów osłabionych, ma je wzmocnić i zapobiec ich nadmiernemu wypadaniu. Skoro działa na korzenie włosa, oczywiste jest, że należy nakładać ją także na skalp. Na początku trochę obawiałam się, że moje przetłuszczające się włosy będą przetłuszczać się jeszcze bardziej po nałożeniu maski na skórę głowy. Na szczęście nic podobnego się nie stało. Maska ta ma dość lekką konsystencję, więc nie obciążyła moich włosów. Po każdym użyciu włosy były bardzo sypkie, łatwo się rozczesywały i ładnie pachniały. Efekt taki utrzymywał się jednak dość krótko. Nie pozbyłam się problemu z puszeniem i elektryzowaniem się włosów. Niestety nie zauważyłam także, by zmniejszyło się ich wypadanie. Być może przy dłuższym stosowaniu produktu włosy stałyby się mocniejsze. Ja jednak nie mam ochoty tego sprawdzać. Działanie produktu nie urzekło mnie na tyle, by zaopatrzyć się w kolejne opakowanie.
SKŁAD:
- Aqua
- Pogostemon Cablin Leaf- liść paczuli. Łagodzi łupież, wzmacnia włosy.
- Butyrospermum Parkii-emolient pochodzenia roślinnego. Masło Shea bogate jest w alantoinę, witaminę E, prowitaminę A. Zawiera lekki, naturalny filtr ochronny (SPF 3-4)- UVB. Nawilża włosy.
- Glycerin- substancja nawilżająca. Wygładza włosy.
- Cetearyl Alcohol- emolient. Tworzy na powierzchni włosów warstwę okluzyjną, dzięki czemu zmiękcza je i wygładza.
- Helianthus Annuuss Seed Oil- olej słonecznikowy. Zawiera witaminę E. Wygładza i nawilża włosy.
- Olea Europea Fruit Oil- ekstrakt z oliwek. Kondycjonuje włosy, nawilża je.
- Ceteareth-20- substancja myjąca. Usuwa zanieczyszczenia z powierzchni skóry i włosów.
- Stearic Acid- stabilizator emulsji. Składnik konsystencjotwórczy.
- Parfum- kompozycja zapachowa.
- Tocopherol- witamina E. Zapobiega oksydacji kosmetyków, przez co przedłuża ich ważność.
- Neolone- konserwant.
kupiłam ją za 10 zł na bazarze w moim mieście, szału nie robi, ale recenzja będzie :D właśnie o nie pisałam tworząc wpis z aktualizacją włosową :D
OdpowiedzUsuńZapach waniliowy? Miałyśmy tą samą banię? Moja zajeżdżała jak stary proszek, fuj, fuj, fuj. Nic z włosami nie zrobiła, zużyłam do glossa.
OdpowiedzUsuńNo nie gadaj.. mnie zapach akurat bardzo przypadł do gustu ;) I ja i moja mama stwierdziłyśmy, że jest podobny właśnie do wanilii.. lub czegoś bardzo słodziutkiego ;) Ze starym proszkiem nic to wspólnego nie miało:D Gdyby jeszcze działanie było takie dobre jak ten zapach..
UsuńMoże Twoja po prostu była jakaś hm... stara? :D
A gdzie w składzie jest wyciąg z żyta i mleka? Żadnych protein nigdzie nie widzę :D
UsuńDoczytałam się, że składniki, które nie są składnikami stricte kosmetycznymi nie muszą być umieszczone w składzie ;)
UsuńJeszcze tego produktu nie spotkałam .
OdpowiedzUsuńszkoda że nie zachwyciła :( chociaż skład ma dosyć obiecujący, ale i tak dziwię się, dlaczego tam nie ma tego zsiadłego mleka i chociażby ekstraktu z chleba :D
OdpowiedzUsuńhaha, ekstrakt z chleba :D też się nad tym zastanawiałam i pomyślałam, że pewnie takich składników nie trzeba wypisywać w składzie;) Muszę gdzieś doczytać jak to jest ;)
UsuńZapowiadała się świetnie, szkoda że okazała się średniakiem :) Bardzo przypadło mi do gustu to opakowanie :)
OdpowiedzUsuńJeszcze o czymś takim nie słyszałam :D
OdpowiedzUsuńNie słyszałam ale jestem zaciekawiona. :)
OdpowiedzUsuńcena dobra, warto zaryzykować :D
OdpowiedzUsuńOdżywka z chleba i kefiru... No już mnie chyba nic nie zaskoczy :D
OdpowiedzUsuńTeż walczysz z puszeniem?
OdpowiedzUsuńNiestety.. na razie tylko maska z Inebrya mi pomogła.. ale tylko na pewien czas :(
Usuńpierwszy raz o tym slysze ;)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę i po przeczytaniu mnie nie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że działanie średnie, bo opakowanie mnie zauroczyło, lubię takie babciowe pudełka:)
OdpowiedzUsuńA już myślałam, że będzie dobra, ja też szukam czegoś na ogarnięcie moich włosów, chociaż po odżywce z Mili, której recenzje znajdziecie na moim blogu, moje włosy są w dużo lepszej kondycji ;)
OdpowiedzUsuńTytuł mnie mocno zaintrygował :-)
OdpowiedzUsuńszkoda, że ma takie słabe działanie.. dużo jej teraz na blogach i myślałam, ze sama może się w nią zaopatrzę. Ale już nie chcę ;)
OdpowiedzUsuńInteresująca ale ja mam spory zapas włosowych kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńU mnie myślę że na długo by wystarczyła - choć nie robi za dużo to zaciekawiła mnie i może kiedyś skuszę się i wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńNigdy wcześniej nie słyszałam, ale czad:D
OdpowiedzUsuńCzego to ludzie nie wymyślą ;) Szkoda, że nie jest jakaś wybitna.... mi się przydają ostatnio bardzo tego typu specyfiki ;)
OdpowiedzUsuńChyba nigdy nie zwróciłabym uwagi na tę maskę.
OdpowiedzUsuńCiekawy post ;D
OdpowiedzUsuńPo masce włosy zdecydowanie nie powinny się elektryzować, to nie dobrze. A co do rzekomego wzmacniania cebulek, może po dłuższym stosowaniu rzeczywiście coś by pomogła, ale mnie też by nie zachęciła raczej do dalszego kupna :]
OdpowiedzUsuńHm, pierwsze na co ja zwróciłam uwagę jak otrzymałam maskę to pojemnik plastykowy,nie wiem czemu myślałam , że bedzie szklany :(
OdpowiedzUsuńno i konsystencja-rzadka, ale uważam że jeśli na długie włosy starczyło Ci na 8 razy to nie jest źle!
co do działania,faktcznie pasowałaby chyba dłuższa kuracja niż jedno opakowanie :(
Wygląda naprawdę świetnie i zachęcająco. Lubię lekkie maski, nieprzeciążające włosów. Czasem jednak warto nałożyć coś cięższego, np. z większą ilością olejków w składzie.
OdpowiedzUsuń